Hau, Przyjaciele!
Coś niesamowitego szykuje się, bo wczoraj mężczyźni z naszego domu ciągnęli kable, biegali od piwnicy aż po strych, otwierali okna, nawoływali się i śmiali. Wreszcie odbyła się generalna próba działania światełek i wszyscy byli bardzo zadowoleni. Ale to piękne podobno oświetlenie zaraz zgasło i pojawi się dopiero w wigilijny wieczór. Mimo protestów zawiedzionych dzieci dorośli mocno podkreślili, że potrzebne jest oddzielenie Adwentu od Bożego Narodzenia. Dlatego teraz w oknach są tylko świeczki i lampiony. Ja się na tym nie znam, oświetlenie mnie raczej nie zachwyca. Jestem też bardzo sceptycznie nastawiona do wielkiego sprzątania, które Pani zapowiedziała na sobotę. Biedna kobieta ma chyba obsesję, a rodzina jej w tym temacie na okrągło ulega. Dzisiaj kolejne dziwy, bo poszłam z Pauliną po siano do najbliższych gospodarzy. Marianki jutro na zebraniu będą je pakowały do woreczków i sprzedawały po niedzielnych mszach. Domyślam się, że na spotkanie raczej się nie wepcham. Oto już dzisiaj rusza w kościele budowa szopki, jutro wszystko ma być kończone, dopieszczane w szczegółach. Kolejny temat nie dla mnie. Poczułam się trochę odsunięta od życia rodziny, gdy nagle wpadł do domu Kuba i wziął mnie do samochodu, którym z kolegami z liceum rozwozili paczki do domów dziecka i potężny wór do schroniska dla psów. Gdy ujrzałam psie budy, to obiecałam, że już nigdy na nic nie będę narzekała, a wręcz przeciwnie- na wszystko spojrzę optymistycznie. Tego Wam też życzę. Cześć Astra