Hau, Przyjaciele!
Wszyscy narzekają, że grudniowe dni mijają podwójnie szybko. Szczególnie dla tych, którzy chodzą na roraty. A jeśli do tego przygotowywane są jasełka, jeśli się ćwiczy kolędy, jeśli w szkole kartkówka goni kartkówkę i sprawdzian, to nie dziw, że Paulinie zdarza się rozpłakać, gdy późnym wieczorem nie może iść jeszcze spać. Pani jej wtóruje, bo też nie nadąża z pracami domowymi i tylko ja czuję się jak czarna owca w rodzinie. Na roraty mam zakaz wstępu, do szkoły ani do pracy nie chodzę, a porządki uważam za największą głupotę. Lepiej skupić się na smażeniu, gotowaniu, pieczeniu. Tylko w tych czynnościach chętnie pomogę. Ofiarowałabym się chętnie do mycia naczyń, ale któż mi pozwoli? Dzisiaj był u nas szczególnie ciężki wieczór, bo Paulina tak rzewnie płakała przy biurku, że Pani odłożyła wszystko i usiadła przy córce. Najpierw żadne argumenty nie pomagały. Wreszcie Pani otworzyła swój laptop i opowiedziała, jak to kilka dni temu miała kryzys. Akurat w liturgii Słowa przypadało wówczas piękne zdanie z proroka Izajasza:” Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam”. Mama powtórzyła to zdanie 3 razy, a potem przygarnęła córkę szepcząc, by się już jej robaczek nieborak nie zamartwiał. Po chwili obie zaczęły się śmiać. Przyszedł Kuba, raz dwa pomógł rozwiązać jakieś zadanie, coś tłumaczył, a Pan zrezygnował z telewizji i pomógł dokończyć prace w kuchni. A ja? Też jestem jak nieborak, bo chcę pomagać, a mi nie wolno. Cześć. Astra