nasze media Mały Gość 12/2024
dodane 26.11.2015 07:00

czwartek, 26 listopada, 2015r.

Hau, Przyjaciele!

Paulina wróciła do domu pełna złych emocji. Plecak  rzucony wprawnym ruchem „wjechał” do jej pokoju, wyhamował na biurku, z którego spadło od razu kilka drobiazgów. Usłyszałam wręcz warknięcie: „Astra, idziemy”, ale najpierw szybkie otwarcie lodówki, co jak najbardziej rozumiem. Zajrzałam w oczy dziewczyny i podobno zrobiłam to tak żałośnie, jakby właśnie groziła mi śmierć głodowa, że nareszcie usłyszałam śmiech. Ja pochłonęłam psi przysmak, a moje młoda pani zwinęła w rulonik kilka plasterków sera i szynki.  W zupełnie innym nastroju opuściłyśmy mieszkanie. A do furtki już dochodziła Jadzia. W ręce trzymała kajzerkę, więc spokojna o system nerwowy gimnazjalistek mogłam węszyć, biegać, kopać w coraz bardziej zbutwiałych liściach. Pozostałam jednak czujna, wciąż wracałam, podsłuchiwałam i dowiedziałam się, że niektóre dziewczyny w klasie są tak rozpieszczone, że tego się nie da wytrzymać. Nie mogą przyjść wcześniej do szkoły, by coś przygotować, bo przecież muszą się wyspać, żądają dłuższych przerw, a w-f w środku dnia jest według nich nie do przyjęcia. Nie potrafią potem zdążyć przywrócić swojego wyglądu do stanu z poranka. Z powodu braku pryszniców nie będą się za bardzo angażowały w mecze. Dzisiaj  wyśmiały propozycję katechetki, by pomóc przy dzieciach podczas rorat. Lista chyba była długa, ale gdy doszłyśmy do Żołędziowej Górki obie dziewczyny zaczęły się śmiać. „Przecież powinnyśmy im najwyżej współczuć. Nie wiedzą, jak cudownie chodzi się z kundlem po rozmiękłym błocie, jak marznie się w kościele na roratach, jak ze śmiechem rozdaje się maluchom obrazki, jaka tam cudowna i niepowtarzalna atmosfera”. No, teraz ja chciałam się obrazić za nazwanie mnie kundlem, ale jestem psem z krwi i kości, a nie słodką maskotką lub plastykową zabawką. Cześć. Astra

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..