Hau, Przyjaciele!
Kropił typowo jesienny, listopadowy deszcz. Jednak Jadzia z Pauliną wyszły na spacer. Uznały, że w mieszkaniach brakuje im pewności, że do końca tej ważnej rozmowy nikt im nie przerwie. Tym razem to Jadzia wylewała swoje żale. Na Łukasza, starszego brata. Musiało być tego bardzo dużo, bo doszłyśmy do końca ulicy Głowackiego. Dalej miedza była tak rozmiękła od deszczu, że dziewczyny zawróciły. Miałam co węszyć, przy płotach wymieniałam warknięcia lub sympatyczne szczeknięcia z bardzo różnymi psami. Dlatego nie dowiedziałam się, co tym razem zrobił Łukasz, że Jadzia to podnosiła głos, to stawała i rozkładała ręce, a ze dwa razy się popłakała. Nie mam pojęcia, jak to jest mieć rodzeństwo, chociaż bardzo bym chciała. Można by odreagować złe emocje. Paulina zaprosiła przyjaciółkę do wspólnej nauki. Jutro ważny sprawdzian z historii. Ale wraz z kubkami herbaty na stole pojawił się laptop, a w nim jakieś ważne słowa papieża Franciszka. „Rodzina jest wielką areną uczenia się daru wzajemnego przebaczania, bez którego żadna miłość nie może długo przetrwać.” Oj, aż się czuło, jak trudno Jadzi przyjąć te słowa. Ale chyba się udało, bo nagle się roześmiała. „Przypomniało mi się, ile razy mocno zalazłam mu za skórę. Opowiem ci, jak skończymy z historią”. Hm, chyba najpierw muszą naukę historii zacząć. Cześć. Astra