Hau, Przyjaciele!
Wczoraj przysłuchiwałam się pierwszej próbie inscenizacji przygotowywanej przez dziewczyny z okazji św. Mikołaja. Ksiądz trochę studził zapał marianek. Ciągle pytał, jak to zrobią, kto to zrobi. Domagał się konkretów i wtedy sprawa nie była już tak prosta. Ale pod koniec burzliwego i długiego spotkania ustalono, że 5 grudnia po mszy dla rodzin wszyscy zostaną zaproszeni do krótkiej inscenizacji przedstawiającej historię św. Mikołaja. To potrwa zaledwie 5 minut. Zaraz potem kabaretowa wersja baśni o rybaku i złotej rybce, czyli o rodzeństwie atakującym dobrego świętego długą listą życzeń. Na koniec dobry święty Mikołaj poprosi, by wszyscy przede wszystkim naśladowali jego sposób obdarowywania tych, którzy tego najbardziej potrzebują. W kościele pojawi się koszyczek, w którym można będzie zostawić opis tego, jak zostało się w ten niezwykły dzień obdarowanym. Całość nie potrawa dłużej niż 15 minut. Dziewczyny obiecały, że jedna drugiej prześle wszystkie potrzebne materiały do nauczenia się, będą ćwiczyły w swoich domach, a za tydzień próba. Trochę mi przykro, że nie ma tam żadnego zadania dla mnie. Nawet chciałam się obrazić, a tu nagle ksiądz Wojtek pochylił się nade mną i zapytał: „A ty, Astra, z kim się podzielisz swoimi ulubionymi kośćmi czy suchym pokarmem?” O rety, to dla mnie bardzo trudne zadanie, bo – przyznaję- nie lubię się dzielić. Stuliłam uszy, ale nikt się z mojego egoizmu nie śmiał, bo chyba dziewczyny wyczuły, że taką okrężną drogą ksiądz im zadał to pytanie. Cześć, Astra