Hau, Przyjaciele!
Ten trudny dla psów dzień mamy już za sobą. Rodzinka wybiegała ze mną tylko na chwilkę i ciągle pędzili na cmentarze, zawsze z reklamówką pełną zniczy. Może i dobrze, że mnie nie zabierali, bo jednak instynktownie boję się ognia. Gdy wieczorem Kuba wyszedł ze mną na krótki spacer, to widzieliśmy potężną łunę bijącą z cmentarza na Wójtowej Wsi. On się zachwycał, robił zdjęcia, a ja ciągnęłam go w przeciwnym kierunku. A dzisiaj niespodzianka. Pani ma wolne, nie poszła do pracy. Mało tego, rano przyjechała babcia Renia. Polami, powolutku, poszłyśmy w jesiennym słońcu na cmentarz. Usiadłam przy płocie, tylko dla zasady zostałam przypięta, bo przecież nigdzie nie ucieknę. One sprzątały wypalone znicze, a ja obserwowałam spory ruch i tym bardziej zgodziłam się z tym, że wczoraj kazali mi siedzieć w domu. Pani i babcia w drodze powrotnej wspominały tyle ciotek i wujków, że można było dostać zawrotu głowy. „To wszystko należałoby spisać, bo przecież ja się już gubię, a dzieci będą wiedziały jeszcze mniej”- zauważyła wreszcie Pani. Babcia obiecała, że od dzisiaj zacznie spisywać wspomnienia, a dzieci będą je na bieżąco wprowadzać do komputera. Powstanie wielka rodzinna księga, którą członkowie rodziny zostaną obdarowani. Ciekawe, czy wszyscy lubili psy? Czy posiadali psy i jakie nosiły imiona? Liczę na babci pamięć. Obiecała konsultować się ze swoim rodzeństwem i kuzynostwem. Ktoś te nieżyjące już psy z pewnością pamięta. Cześć Astra