Wciąż pamiętam, jak było mi ciężko, gdy tu pewien kolega dał mi kosza, tu, jakiś czas później, drugi nie wykazywał zainteresowania, kolejny chciał tylko przyjaźni, z jeszcze innym to ja nie chciałam niczego poważniejszego. I tak to się toczyło, dokładnie 4 lata, całe gimnazjum, pierwsza klasa liceum, przepłakane noce, stany depresyjne (ciężki jest żywot wrażliwca) itd. I wie Pani co? Gdy za trzecim razem dowiedziałam się, że po raz kolejny zostałam odrzucona, stwierdziłam, śmiejąc się przez łzy z mojego losu, że chyba już nigdy nie znajdę tego odpowiedniego, który mnie polubi, może nawet pokocha.
Pewnie wiele razy słyszała Pani takie historie: nagle, po tylu rozterkach, dziewczyna/chłopak poznają tę/tego jedyną/ego. I właśnie tak się stało w moim przypadku. Okazało sie, że chłopak, którego bym kompletnie nie podejrzewała, że może żywić do mnie jakieś uczucia, jednak był mną zainteresowany od dawna. I prawdę mówiąc, początkowo chciałam go wepchnąć w przyjaźń, żeby znowu nie być zraniona, ale NA SZCZESCIE tego nie zrobiłam. Nie jesteśmy zbyt długo razem, bo zaledwie 7 miesięcy, ale teraz wiem, ze wszystkie te niewypały w moich miłosnych przygodach, wiele noc płaczu, trzykrotne odrzucenie były spowodowane tym, żeby w moim sercu było miejsce dla owego chłopaka. I nie zawsze jest kolorowo, czasem się kłócimy, ale wiadomo jak to jest. Czasem mam ochotę na niego krzyknąć, on na mnie.Ale nie zamieniłabym go na nikogo, on i tylko on. Do tematu miłości nie podchodzę już tak jako kiedyś, romantycznie niczym Mickiewicz w swoich wierszach, jednak nie ma cudowniejszego uczucia niż słowa "kocham Cię" od osoby, którą również się darzy uczuciem. Dlatego apel jaki chcę wygłosić brzmi: nie marnujcie czasu na łzy z powodu miłosnego zawodu, jeśli ktoś was nie lubi tak, jak Wy jego - czasem warto odpuścić. Być może Ktoś u góry ma dla Was kogoś o wiele bardziej cenniejszego. I również dla tych, którzy myślą, że miłość, czy nawet zakochanie, to tylko urocze spacery, trzymanie się za rękę, przytulanie, wspólne spędzanie czasu. Otóż to coś o wiele więcej, to troska o te druga osobę, wielka odpowiedzialność, czasem również wiele łez i wyrzeczeń. I wcale nie jest tak kolorowo, jak by się wydawało. Niekiedy nawet na tyle, że główną myślą jest 'czy nie zostawić tego wszystkiego i lepiej być samemu?'. Jednak jak wspomniałam, jeśli już znajdziemy kogoś, kto nas polubi, i my jego, nie możemy patrzeć tylko i wyłącznie na własne potrzeby, nie możemy być wtedy egoistami. Jeśli ktoś sądzi inaczej, że przecież przede wszystkim to my mamy być szczęśliwi - owszem, racja, mamy być, jednak czasami zapominamy o szczęściu drugiego człowieka, a wtedy 'troska o własne dobro' jest tylko pięknym eufemizmem egoizmu. Myślę też, że do pewnych spraw trzeba dojrzeć; osobiście nigdy bym nawet nie przypuszczała, że mój pogląd się tak radykalnie zmieni, ale mając już te 18 lat wiem, że wszystko przychodzi z czasem. I miłość lub zakochanie też z nim przyjdzie, a wtedy nawet nie będziecie żałować 'niewypalów'.
Zadaj pytanie: