Natknęłam się niedawno w internecie na opowieść o niezwykłym spotkaniu. Kilka lat temu ojciec Jan Góra – ten od spotkań młodzieży na Lednicy – zaprosił na pielgrzymkę do Rzymu Macieja Sykę, który teraz jest między innymi producentem filmowym. „Tam, na specjalnej prywatnej audiencji w Watykanie spotkałem Jana Pawła II. Po raz pierwszy w swoim życiu” – opowiada pan Maciej.
„Nigdy tego nie zapomnę. Papież siedział na tronie i uśmiechał się. Był bardzo pogodny, a wzrok miał głęboki i przenikliwy, jednak pełen życzliwości i pokoju. Razem z lednickim chórem śpiewaliśmy Ojcu Świętemu pieśń »Nie bój się, wypłyń na głębię«. Ja grałem na bębnie i wydawało mi się, że moje serce biło głośniej i mocniej niż instrument. To było coś wyjątkowego. Drugi i ostatni raz spotkałem się z Janem Pawłem II kilka miesięcy przed jego śmiercią. Papież spojrzał na mnie i zatrzymał swój wzrok. I tego właśnie spojrzenia nie zapomnę do końca życia. Jan Paweł II patrzył w moje oczy takim zdrowym, mocnym, dobrym spojrzeniem. Ta chwila spowodowała, że zapragnąłem w swoim życiu zaangażować się w Kościele. Teraz bardzo dużo podróżuję i robię filmy o pięknym darze ludzkiego życia. Zawsze mam przy sobie różaniec, który dostałem od Jana Pawła II. Noszę go w kieszeni mojej kurtki i odmawiam regularnie. Tamte spotkania zostaną już ze mną na zawsze”. Znam to uczucie. Wiem, o czym pan Maciej opowiada. Bo są tacy ludzie, którzy nie muszą niczego mówić. Wystarczy, że spojrzą, uśmiechną się lekko, dotkną z miłością i… No właśnie, co się dzieje? Trudno to nazwać, ale na pewno takich spotkań się nie zapomina, a czasem całkowicie nas one zmieniają. Jestem pewna, że każdy, kto choć przez chwilę spotkał się ze spojrzeniem Jana Pawła II, będzie je już nosił w pamięci do końca życia. Albo inaczej, będzie je nosił do kolejnego spotkania. Tym razem w niebie. Tam, przy Bogu, przekona się, że to spojrzenie już widział na ziemi. Bo – jak na str. 3 pisze Franciszek Kucharczak – im kto jest bliżej Boga, tym mocniej świeci Jego blaskiem. A Jan Paweł II był bardzo blisko Niego i to nie dlatego, że był papieżem, ale dlatego, że pozwolił Jezusowi w sobie zamieszkać. Odblask dołączony do tego numeru „Małego Gościa” ma o tym przypominać. Jeśli pozwolimy Jezusowi wejść w nasze życie, On w nas będzie mieszkał i wtedy będziemy świecić Jego blaskiem. I innym z nami będzie o niebo lepiej. Jest na odblasku zaszyfrowana bardzo ważna wiadomość. Częściowo już ją wyjaśniłam, resztę doczytajcie na stronach 4 i 5. I oczywiście koniecznie ten odblask gdzieś zawieście. Ciekawe, na jaki kolor traficie i gdzie odblask przymocujecie. Przyślijcie zdjęcia – zamieścimy jej na naszej stronie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.