Hau, Przyjaciele!
Deszcz lał strumieniami, ulicą Głowackiego płynął wartki potok. W takich warunkach wracałam z Kubą od dziadków. On się szybko przebrał, a moja sierść długo parowała. Rodzina kręciła nosem, że zapach nie jest zbyt zachwycający. Paulina suszyła mnie nawet suszarką, ale straciła cierpliwość. Na szczęście wpuściła mnie litościwie pod koc, gdy położyła się z książką. Uwielbiam jesienne czytanie powieści. Niepowtarzalny klimat i mogę dzięki temu rezygnować z dalekich spacerów. Podczas kolacji trwały narady związane z porządkami na cmentarzu. Nie do końca rozumiałam, o co chodzi. Coś sobie mgliście przypominałam i wiem, że zbliża się święto, od którego psy trzymane są jak najdalej. Ale najpierw będę przez wiele dni czuwała przy płocie, gdyż obok naszej posesji biegnie ścieżka na skróty i ludzie będą nią wędrowali. Najpierw by sprzątać liście, stroić groby, a potem by modlić się i zapalać znicze. Jeśli będzie sucho, to nie opuszczę ani na chwilę mojego punktu obserwacyjnego. Cześć. Astra