Hau, Przyjaciele!
No i zaczął się październik, a ja czuję, że to będzie miesiąc szybkiego tempa. Już dzisiaj Paulina wszystko wykonywała szybko, zerkała na zegarek, gdy zawzięcie coś pisała w zeszycie, przeglądała podręczniki, coś z nich notowała. Pani wpadła do domu jak burza, pochwaliła córkę, że ugotowała ziemniaki i starła rzepę, a teraz robi zadania. Zrozumiałam, że październiku nie będzie raczej włóczęg po polach. Dla mnie to nie jest dobra nowina, ale Pani i Paulina miały wyśmienite humory. Wybiegłam więc do ogrodu. Właśnie Michasia wracała z jakiś zajęć. „Ty masz fajnie, Astra, nie musisz się spieszyć, ciągle się bawisz.” Co za oszczerstwo. Przecież ja się nie bawię, tylko ochraniam, czuwam, pilnuję naszego terenu. A jeśli ktoś zapomni dobrze zamknąć furtkę prowadzącą do ogrodu plebanii, to im tam robię obchód. Właśnie się tam przedostałam. Usiadłam przy żywopłocie i podsłuchałam dwie nastolatki siedzące na ławce. Rety, jak one narzekały, że dużo zadań, że tyle niesprawiedliwości, że plany związane z tym rokiem szkolnym chyba nie będą zrealizowane, bo się nie da. Nagle ujrzały kolegów wracających akurat do domu i podniosły się energicznie, zachichotały, niby przypadkiem ruszyły ich śladem. Ale co było dalej? Nie wiem, bo rodzinka zakazała mi wychodzić na chodnik, podobno pies nie może się włóczyć bez nadzoru. A ja nie chciałam się włóczyć, tylko śledzić, no ale jak to mojej rodzinie wyjaśnić? Cześć Astra