Wytrwały i zdecydowany. Mimo wielu przeszkód zjednoczył Polskę. Jego królestwo znów zaczynało się liczyć w Europie.
Leśna droga. Dookoła białe skały wapienne. Kilku jeźdźców ostrożnie posuwa się naprzód. Z niepokojem oglądają się za siebie. Czy ktoś ich ściga? Na czele pochodu jedzie Władysław, książę kujawski i łęczycki, z powodu niewielkiego wzrostu zwany Łokietkiem. Ziemie polskie, podzielone są wówczas na niewielkie księstwa – dzielnice, gdzie wciąż najważniejszą z nich jest Małopolska z Krakowem. Książę Władysław próbował przejąć Małopolskę po swoim bracie Leszku Czarnym, ale to się nie udało. Tymczasem po polską koronę sięgał Wacław z czeskiej dynastii Przemyślidów. To on właśnie ściga księcia Władysława. Groziło mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Pochód książęcy dotarł w końcu do wielkiej groty wśród skał wapiennych. Za nimi, na trakcie, słychać już było tętent koni. To pogoń na czele z Wacławem. Zbliżali się coraz bardziej. Czescy rycerze dotarli do samej jaskini, ale… nie weszli do środka. Jak głosi legenda, gdy tylko Władysław ze swoją świtą weszli do jaskini, przy wejściu pająk uplótł tak gęstą pajęczynę, że jaskinia sprawiała wrażenie, jakby nikt tam nie zaglądał od dłuższego czasu. Władysław ukrywał się w jaskini przez wiele dni. Przeżył dzięki miejscowym. Przynosili mu jedzenie i nazywali ojcem. Dlatego podobno miejsce to dziś zwie się Ojcowem, a teren Ojcowskim Parkiem Narodowym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.