Stanęli na środku Ziemi, dotarli do miasta położonego dalej niż koniec świata, spali na wulkanie i lodowcu. Spotkali bezdomnych i bardzo bogatych. Poznali siebie.
Wciągu 365 dni dotarli na „koniec świata”, do argentyńskiego Ushuaia. Weszli na lądolód, z którego spływa 50 lodowców. Na jednym z nich z 50-metrowej wysokości obserwowali, jak kruszą się i z hukiem wpadają do wody potężne bryły lodu. Kąpali się we wszystkich 3 wielkich oceanach świata, a w malutkich boliwijskich gejzerach pływali w temperaturze 2 stopni Celsjusza. Widzieli 4 architektoniczne cuda świata: pomnik Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro, Chichén Itzá w Meksyku, Tadż Mahal w Indiach i Macchu Pichu w Peru. Trafili na obchody 100-lecia Kanału Panamskiego i przygotowania do 200-lecia urodzin św. Jana Bosko. Przejechali największą solniczkę świata, pustynię Salar du Uyuni w Boliwii i przepłynęli najwyżej położone jezioro świata, Titicaca w Peru. W Peru spali też na pływającej wiosce z trzciny u Indian Uros. W kwietniu, w Bangladeszu, po raz trzeci przywitali Nowy Rok. Do niektórych państw wracali kilka razy. Ledwo starczyło im miejsca w paszportach. Pani Eliza Łopacińska, mama Wojtka i Lusi, żona pana Wojciecha, przygotowała dla „Małego Gościa” wspomnienia z wyprawy, którą rok temu zapowiadaliśmy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.