26 sierpnia w Skopje w Albanii urodziła się Matka Teresa z Kalkuty. Przez ponad 45 lat służyła ubogim, chorym, sierotom i umierającym w Indiach.
Nazywali ją Matką Teresą z Kalkuty. Tak jakby pochodziła z tego miasta w Indiach. Tymczasem Agnes Ganxhe Bojaxhiu (tak się nazywała zanim została zakonnicą) urodziła się w Albanii, w Skopje. Pochodziła z zamożnej rodziny. Dziadkowie Agnes byli kupcami znanymi aż po Egipt. Tata, Kole Bojaxhiu był farmaceutą, właścicielem lasów i tartaków. Wymagający dla siebie i swoich dzieci. Pomagał potrzebującym, chociaż tym się nie chwalił. Czasem posyłał syna do jakiejś rodziny, by zaniósł pieniądze, ubranie albo jedzenie. – Idź do tej rodziny i nie pozwól, aby cię zauważono – tłumaczył. – Musicie być hojni – powtarzał swoim dzieciom, bo dla nas Bóg jest hojny. Dał nam wszystko, dlatego bądźcie dobrzy dla innych. Niemal codziennym gościem w domu Bojaxhiu była osiemdziesięcioletnia staruszka. Przychodziła na obiady i kolacje. – Zawsze przyjmujcie ją serdecznie – powtarzał pan Bojaxhiu – ponieważ jest biedna i nie ma nikogo.
Do dziś w okolicy Skopje ludzie powtarzają przysłowie: „Jesteś hojny jak rodzina Bojaxhiu”. Mama, Drane Bojaxhiu bardzo chciała, by jej dzieci studiowały, co w tamtych czasach było rzadkością.
Agnes miała siedemnaście lat, gdy opuściła dom rodzinny. Wyjechała do klasztoru w Irlandii. Mama początkowo była przeciwna powołaniu córki. Nie chciała jej stracić. Ale pewnego dnia niespodziewanie powiedziała: „Włóż twoją dłoń w dłoń Jezusa i patrz do przodu. Nigdy nie oglądaj się wstecz. Zawsze do przodu”.
Jako 18-letnia kandydatka na zakonnicę odpływała statkiem z Dublina do Indii na misje o których od dawna marzyła. Nie wiedziała o oszpeconych trędowatych, o ludziach-śmieciach, o dzieciach-szkieletach, o wycieńczonych kobietach. Gdy dotarła do Kalkuty widziała ich tylko przelotnie. Nie znała prawdziwego obrazu. Przez krótki czas siostra pomagała w szpitalu niedaleko Kalkuty. Wtedy zaczęła dostrzegać nędzę.
Kiedyś pod koniec dnia do szpitala przyszedł mężczyzna. W rękach miał zawiniątko, z którego zwisały nóżki dziecka. Był to chłopczyk – niewidomy i bardzo słaby. – Jeśli go nie przyjmiecie – powiedział mężczyzna – zostawię go w trawie. Szakale nim nie pogardzą. Siostra Teresa wzięła go na ręce i położyła na swoim fartuchu.
Kilka lat później została nauczycielką geografii i religii w kolegium Saint Mary’s High w Kalkucie, a potem dyrektorką szkoły. Uczennicami były dziewczęta z bogatych rodzin. Od slumsów i baraków ulepionych z błota i słomy oddzielał go trzymetrowy mur. Siostra Teresa odwiedzała czasem ludzi żyjących po drugiej stronie. W 1946 roku zachorowała na gruźlicę. Lekarz zalecił odpoczynek. Teresa pojechała do Dardżiling w Himalajach. W pociągu myślała o swojej szkole, o uczennicach, ale i o Kalkucie, która była tuż za szkolnym trzymetrowym murem. Czuła, że Bóg chce od niej czegoś więcej.
– Usłyszałam głos Boga – opowiadała potem. – Muszę odejść ze Zgromadzenia Loretanek, aby służyć ludziom biednym. Zrozumiałam wreszcie, co mam robić. Gdy opuszczała siostry loretanki, nikt nie rozumiał jej decyzji. Osiemnaście lat była w klasztorze. Decyzja nie była łatwa. Siostra Teresa miała już 38 lat.
Zdjęła czarny habit Loretanek i ubrała się jak mieszkanki Indii z najniższej kasty. Na targowisku kupiła najbardziej pospolite białe sari z niebieskimi paskami na brzegu na cześć Marki Bożej. Do ramienia przypięła krzyż i wyszła na ulicę. Do najbiedniejszych z biednych. Mówiła, że wtedy dopiero runął mur, który też był między nią, a ubogimi Kalkuty.
Nie chciała mieć więcej niż biedni mieszkający na chodnikach. U władz miasta wyprosiła dom, który raczej przypominał zadaszone targowisko niż mieszkanie.
Matka Teresa nie chciała nigdy niczego dla siebie. Najważniejsza jest miłość. – Nie zapomnę twarzy mężczyzny – opowiadała – który umierał na ulicy leżąc w śmieciach. Pobiegłam po lekarstwa. Gdy wróciłam, on już nie żył.
Po wręczeniu jej pokojowej nagrody Nobla w 1979 roku nie przyjęła zaproszenia na wystawny i uroczysty obiad. Przyjęcie się nie odbyło a pieniądze przeznaczone na bankiet wręczono Matce Teresie jako dar dla najbiedniejszych.
Matka Teresa zmarła 5 września 1997 roku. Opłakiwał ją cały świat. Zgromadzenie Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty liczyło już 5 tysięcy sióstr. Siostry pracują w ponad stu krajach, również w Polsce.