Hau, Przyjaciele!
Tyle się dzieje! Najpierw rodzina przeżywała pielgrzymkę na Górę Świętej Anny. Pani martwiła się o dzieci, szczególnie o Paulinę, Pan się śmiał, ja szczekałam i biegałam, bo samochodem mieliśmy zabierać słabych. Tymczasem młodzież naszej parafii nie miała problemów, wszyscy sprawnie doszli, tyle, że potem spali przez ponad pół dnia. Ale mnie już wtedy nie było, pilnowałam domu. Gdy w poniedziałek wracali, też nie mogłam być z nimi. Trudno. Lecz teraz wiele się zmieniło. Temperatura obniżyła się, wieczory są rześkie, na poranki też nie można narzekać. Poza tym nasz dom jest chyba oblegany od tej pielgrzymki. W ogrodzie i mieszkaniu utworzyło się jakby centrum młodzieżowe. Ciągle ktoś przychodzi, przyjeżdża, wychodzi, wyjeżdża. Już nie wiem, czy witać, czy szczekać, nie mam kiedy słodko drzemać. Rodzice w pracy, a Paulina i Kuba nic tylko spotykają się ze znajomymi. Przeprowadziłam dokładne śledztwo i zauważyłam, że koleżanki Pauliny niby przychodzą do niej, ale całą uwagę skupiają na kolegach Kuby. Nie rozumiem tego, nie rozumiem, dlaczego raz wbiegają do mieszkania, to znowu niby przypadkiem schodzą do ogrodu albo nagle siadają na rowery i ruszają za chłopakami w pola. Czy to wpływ niższej temperatury powietrza, czy to urok kolegów Kuby? Bo nie zauważyłam, by chłopcy zwracali na te dziewczyny uwagę. Cześć Astra