Hau, Przyjaciele!
Rano obudziły mnie piski. To Paulina rzuciła się na Pana z życzeniami z okazji Dnia Ojca. Było mnóstwo śmiechu, bo podarowała tacie jakiś plakat, że dobry ojciec ma bałagan w garażu, nieskoszony trawnik, dziurawe spodnie i szczęśliwe dzieci. W związku z tym w sobotę ma być wielkie sprzątanie garażu. „Nic z tego, ojczulku, w sobotę pojedziemy na rowery, a Ty będziesz mi mówił komplementy, bo wtedy sobie poradzę w życiu.”- przekomarzała się córka. Poranne dowcipy przerwał Kuba, który tylko podał Panu rękę, życzył siły do rozpieszczonej córeczki i wrócił do spania. A po południu jeździliśmy do dziadków, bo oni też są ojcami i do pradziadków na cmentarz. Bardzo to skomplikowane. Miłą atmosferę kolacji przerwał SMS, który Kuba odczytał i bardzo się zezłościł. Zapytał, czy może wyjść, pokazał Pani komórkę i zaraz dostał pozwolenie. Siedziałam potem pod kuchennym stołem, gdy rodzice rozmawiali, że ojciec Ani bywa często pijany, a najbardziej wtedy, gdy to się absolutnie nie powinno zdarzyć. Dziewczyna wybiegła z domu, nie chce wracać, płacze, a do naszego domu wstydzi się przyjść. Pani miała tak zmarszczone czoło, że z pewnością wymyśli coś, by dziewczynie pomóc. No i już po chwili mówiła pewnym siebie głosem do telefonu, że Ojciec z niebie nie jest mitem, tylko samą prawdą, że Ania nie jest ani sama, ani odrzucona przez Ojca. Bo ten najprawdziwszy Ojciec kocha ją tak, jak żaden ziemski nie potrafi. Teraz moje czoło się zmarszczyło, bo trudno mi to zrozumieć. Ale Ania chyba zrozumiała. A Kuba wrócił do domu dosyć późno i tylko powiedział „dziękuję”, a potem stukał i stukał w klawisze komputera. Tyle wrażeń w ciągu jednego dnia. Cześć, Astra