W wygranym w czwartek 3:0 w Gdańsku pierwszym meczu Ligi Światowej z Rosją znakomicie zagrał debiutujący w polskiej reprezentacji Mateusz Bieniek. Wybrany został MVP tego spotkania. „Miałem dzień konia. Wszystko mi wychodziło” - ocenił siatkarz Effectora Kielce.
Trener biało-czerwonych Stephane Antiga w czwartkowym spotkaniu zdecydował się wystawić na środku Andrzeja Wronę i właśnie Bieńka, dla którego był to debiut w reprezentacji. W rezerwie pozostali Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski.
„Zawodnicy rozpoczynali przygotowania z kadrą w różnym momencie i nikt nie jest jeszcze w najwyższej formie. Dlatego też w pierwszym meczu z Rosją zdecydowałem się wystawić chłopaków, którzy byli w najlepszej dyspozycji. Szczególnie podobało mi się nastawienie, jakie młodzi zawodnicy mieli do gry i jak znieśli presję” - zapewnił francuski szkoleniowiec.
Na tle bardziej doświadczonych siatkarzy 21-letni zawodnik wyglądał nie jak nowicjusz, ale wręcz rutyniarz, na którym spoczywa odpowiedzialność za wynik. Bieniek zdobył 14 punktów i wybrany został MVP spotkania z Rosją.
„Miałem dzisiaj dzień konia. W piłce nożnej zdarza się tak, że co napastnik nie kopnie, to wpadnie do bramki. I mi też wszystko wychodziło, zarówno na zagrywce jak i pod siatką. Piłka idealnie się mnie słuchała. Wyszło mi super spotkanie, ale powiem szczerze, że nie spodziewałem się tak udanego debiutu” - stwierdził.
Mierzący 210 cm wzrostu Bieniek nie przypisuje tylko sobie zasług po tym świetnym występie. „Bardzo dużą rolę odegrali koledzy z drużyny, którzy nieustannie wspierali mnie i podtrzymywali na duchu oraz trener Antiga. Widać, że nasz szkoleniowiec ma niesamowite wyczucie i świetne relacje z zawodnikami. Do tego bardzo dobrze współpracowało mi się z Grześkiem Łomaczem. Po trwających miesiąc wspólnych treningach tak rozgrywał, że pozostało mi tylko lać piłki” - zauważył.