nasze media Mały Gość 12/2024

Piotr Sacha

dodane 20.04.2015 09:14

Pierwszy gwizdek

Mecze Liverpoolu, Sportingu Lizbona, FC Porto, Atletico Madryt, Espanyolu Barcelona czy Celty Vigo sędziował… gimnazjalista Kuba.

Gdy Kuba Karczewski miał 10 lat, zaczął trenować w GKS Kolbudy, w małej miejscowości na Pomorzu. Jako pomocnik spisywał się z każdym miesiącem coraz lepiej. Niestety, treningi przerwała kontuzja kolana. Mówiąc językiem lekarzy: „oddzielająca martwica kostno-chrzęstna”. – Pozostał mi tylko basen lub rower – wspomina Kuba. Mimo to jeździł z drużyną na każdy mecz jako widz. Aż któregoś dnia…

Jaki syn, taki ojciec

Zabrakło sędziego liniowego. Kuba nieśmiało wziął do ręki chorągiewkę. Miał dobrą kondycję, sprawnie biegał wzdłuż linii boiska. Sędziował pierwszy, potem drugi i… kolejne mecze. – W końcu sędziowanie zaczęło mi się podobać – opowiada. – Pamiętam, kiedy zauważyłem spalonego. Szybko podniosłem chorągiewkę. Sędzia główny potwierdził moją decyzję. To był dla mnie motor, żeby stawać się coraz lepszym sędzią – mówi gimnazjalista. Motor zadziałał. Niedługo, jako 13-latek, sędziował w największym turnieju młodzieżowym na świecie. Na Dana Cup wystąpiło aż 1000 drużyn. Kuba znalazł się w Danii dzięki swojemu tacie, który został sędzią dzięki… Kubie. – To było pięć lat temu – opowiada pan Piotr Karczewski. – Kuba trenował zaledwie miesiąc. Byłem więc kimś nowym wśród rodziców młodych piłkarzy. Któregoś dnia potrzebny był sędzia. Dostałem gwizdek i kartki. I… wybiegłem na boisko – śmieje się pan Piotr. – Tak odkryłem swoją pasję – mówi dalej. – Postanowiłem zostać sędzią piłkarskim. Nie marzyłem nawet, że dwa lata później będę sędziował mecze towarzyskie na słynnym stadionie przy Anfield Road w Liverpoolu.

Pełny tekst artykułu w majowym "Małym Gościu"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..