1 marca od 2011 roku obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
W Gdańsku odbyła się w niedzielę, 1 marca, Krajowa Defilada Pamięci Żołnierzy Niezłomnych zorganizowana z okazji obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Dzień wcześniej w sobotę, Gdańszczanie zapalili znicze w Alei Żołnierzy Wyklętych. Narodowy Dzień Żołnierzy Pamięci Wyklętych obchodzony jest od 2011 roku w rocznicę rozstrzelania w więzieniu na warszawskim Mokotowie siedmiu członków niepodległościowego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.
Żołnierze Wyklęci to ci którzy nie uznali końca II wojny i z bronią w ręku wystąpili przeciw przeciw potężnym siłom nowego agresora – Związkowi Radzieckiemu. Nie złożyli, ale byli gotowi walczyć z nowym okupantem – Sowietami. Przez całe lata ciążyła na nich opinia bandytów. Czasy Peerelu utwierdzały Polaków w takim przekonaniu.
Przez kilkadziesiąt lat po wojnie próbowano z polskiej historii wymazać to, że istnieli tacy żołnierze. Nie było takich wiadomości w szkolnych podręcznikach a rodziny poległych i pomordowanych żołnierzy nie mogły godnie pochować swoich najbliższych. Ci, którzy przeżyli byli prześladowani do końca swych dni i żyli z piętnem „bandytów”.
Dopiero w 1992 roku po raz pierwszy określono ich jako żołnierzy wyklętych. W 2011 Polska po raz pierwszy obchodziła 1 marca Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” – jako coroczne święto państwowe. Jeszcze wtedy byli i tacy, którzy dziwili się, dlaczego mamy pamiętać o „tych bandytach”.
Ostatni żyjący żołnierz brygady Łupaszki Józef Bandzo ps. Jastrząb mieszka w Warszawie.
Wśród Żołnierzy Wyklętych jest też Danuta Siedzikówna znana jako Inka. Kiedy miała 15 lat razem z siostrą Wiesią złożyły przysięgę Armii Krajowej a Danuta zrobiła kurs sanitariuszki. Kiedy w 1944 roku do Polski wkroczyła Armia Czerwona, pracowała w kancelarii nadleśnictwa Hajnówka.
Podejrzewana o współpracę antykomunistycznym podziemiem została aresztowana w 1945 r.
20 lipca 1946 r. aresztowana przez Urząd Bezpieczeństwa. Podczas transportu do więzienia była prowadzona na powrozie. Z konwoju uwolnił ją patrol wileński AK Stanisława Wołoncieja „Konusa”. Po tym wydarzeniu ojciec chrzestny, zaproponował Ince nowe życie i umieścił ją w Miłomłynie pod Ostródą. Jednak Inka tego nie chciała. Wyjechała z Miłomłyna i dołączyła do Brygady, ponieważ uznała, że skoro jest sanitariuszką, musi służyć.
W akcie oskarżenia komuniści zapisali, że Inka brała udział w związku zbrojnym, który rzekomo miał obalić siłą władzę ludową, mordować milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zarzucono jej też to, że nakłaniała do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu „Żelaznego” w Tulicach pod Sztumem.
Po ciężkim śledztwie w gdańskim więzieniu 3 sierpnia 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy skazał Inkę na śmierć.
Niespełna 18-letnią Danutę Siedzikównę 28 sierpnia 1946 r. strzałem w głowę zabił dowódca plutonu egzekucyjnego z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wcześniej strzelano do niej kilka razy z odległości trzech kroków. Nikt nie trafił.
Z więzienia pisała do swoich sióstr: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.