Hau, Przyjaciele!
Ależ zamieszanie! Okazuje się, że Paulina i dzisiaj nie miała lekcji. Wstała jednak o przyzwoitej porze i zaraz wyczułam, że przyjdą koleżanki. Wiadomo, wtedy następuje takie charakterystyczne sprzątanie. Już o 10.00 mieszkanie było pełne wrzawy. Kuba zajrzał do dużego pokoju, uśmiechnął się promiennie, powodując podejrzane rumieńce u niektórych koleżanek , ale szybko zniknął w kuchni. Natomiast stół został zawalony błyszczącymi materiałami. Hałas panował taki, że trudno było cokolwiek zrozumieć. Wszystko się jednak wyjaśniło, bo w samo południe zajrzał ksiądz Wojtek. Pochwalił swoje marianki i pomógł przenosić królewskie i anielskie szaty oraz rekwizyty do salki parafialnej. Wiem, że to wszystko na jutro, na orszak Trzech Króli, w którym nie mogę brać udziału. Na szczęście pod wieczór dziewczyny zebrały się ponownie. Tym razem już bez żadnego szycia czy klejenia. Jadzia siedziała przed laptopem i spisywała pomysły na sobotnie zebrania marianek. Będą spotkania w kobietami Starego Testamentu, Nowego Testamentu, będzie miesiąc psalmów, cudów Pana Jezusa. Gdy w pewnym momencie dziewczyny w zamyśleniu gryzły paznokcie i wykonywały inne ruchy pomagające w koncentracji, to trąciłam Paulinę mocno nosem. „Dzięki, Astra! Słuchajcie, pies nam podpowiedział, by w jednym miesiącu zająć się biblijnymi zwierzętami.” Najważniejsze, że zostałam nagrodzona pyszną mufinką, co mi się bardzo spodobało. Kolejna całkowicie mnie udobruchała i nie mam pretensji o orszak Trzech Króli. Cześć. Astra