A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa”. (Łk 2, 22-40)
Asia: Kiedy czytam Ewangelię o spotkaniu Symeona z małym Jezusem przypomina mi się chrzest mojego bratanka. Kiedy Ania była w ciąży, oboje z bratem poprosili, żebym została chrzestną ich dziecka. Urodził się Antek, a ja mieszkałam we Włoszech. Brat i bratowa dwa miesiące czekali ze chrztem, żebym mogła być z nimi. To było niesamowite. Radość po chrzcie Antosia zastąpiła smutek za tym, co zostawiłam gdzieś daleko. Liczył się tylko on, mały, bezbronny chłopczyk, który czekał na spotkanie ze mną, swoją chrzestną. Myślę, że tak samo było z Symeonem. Kiedy zobaczył Dzieciątko Jezus, towarzyszyły mu radość i pewność, że Bóg spełnia obietnice. Kiedyś obiecał mu, że zobaczy Syna Pana Boga i tak się stało, i bez lęku mógł powiedzieć: „Już nic więcej nie chcę. Mogę umierać”. I chyba właśnie tego uczy Pan Jezus. Stań się jak dziecko, małe, bezbronne, radosne, zależne od rodziców. Dziecko, które wie, że nic nie musi robić, a Bóg i tak kocha je najbardziej na świecie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.