Cóż za radosna rodzinka. Twarz tej pani wprost poraża entuzjazmem, a pan… cóż, trudno powiedzieć, bo siedzi tyłem i choć twarz widoczna jest z profilu, to jakaś taka nieokreślona, bez wyrazu.
Córki wyglądają najbardziej optymistycznie, bo są najmniej ponure. Ale o co chodzi? Co to za dziwny portret? Ano to rodzina niejakich Bellellich. Ta czarna dama to ciotka malarza, którym jest Edgar Degas. O Degasie to chyba niektórzy słyszeli, co? To jeden z najsłynniejszych impresjonistów, czyli tych malarzy, którzy nastali w drugiej połowie XIX wieku i malowali bardziej wrażenia i uciekające chwile niż wyraźne kształty. Ale ten obraz nie jest impresjonistyczny. Degas był jeszcze młody i nie malował tak jak później, ale i tak malował już znakomicie. Ten obraz jest dziś uważany za arcydzieło. I chyba słusznie, bo to nie jest taka sobie scena z czworgiem osób, podobna do niezliczonych portretów rodzinnych. Przy tym obrazie człowiek dowiaduje się czegoś o sportretowanych osobach, o tym, jak się czują, a nawet może przeczuć, co myślą. A zatem czego się dowiadujemy z tego obrazu? Otóż tego, że za wesoło to u nich nie jest. A dlaczego? Bezpośredni powód jest taki, że tej pani o imieniu Laure niedawno zmarł ojciec. Jego portret widać w ramce na ścianie. I dlatego ona jest w żałobie, czyli ubrana na czarno. Ale jest i inny powód tej grobowej atmosfery, niestety poważniejszy. Otóż relacje między małżonkami nie były najlepsze. Mąż Gennaro Bellelli zajmował się biznesem znacznie gorliwiej niż małżeństwem i ojcostwem, co malarz podkreślił, pokazując go siedzącego tyłem przy stoliku, na którym leżą jakieś jego papiery. Dzięki temu już na pierwszy rzut oka widać, że ci ludzie są jakoś od siebie oddzieleni, że nie tylko nie są razem, ale są wręcz zwróceni w przeciwnych kierunkach. Jak widać, córki Giovanna (z lewej) i Giulia (w środku) razem z mamą tworzą osobną grupę, ich tata wydaje się w tym domu kimś prawie obcym. Pani Laure wygląda na zrezygnowaną, patrzy tępo, niewidzącym wzrokiem przed siebie. W tej sytuacji wydaje się, że rolę głowy rodziny przejmuje Giulia. Siedzi podparta pod boki, a jej twarz zdradza zdecydowanie. Jeśli ktoś myśli, że tak jest dobrze, to się myli. Nie jest dobrze, gdy członkowie rodziny przyjmują role „awaryjne”, bo dzieci powinny być dziećmi, rodzice rodzicami – a dla siebie przede wszystkim małżonkami. Mąż ma się troszczyć o rodzinę jak mężczyzna, a żona jak kobieta. Wtedy wszystko gra. Gdy jest inaczej i każdy szuka swojego „prawa do szczęścia”, wszystko staje na głowie – i wszyscy są nieszczęśliwi. Ten obraz mówi o tym, że kto ma rodzinę, a dba bardziej o coś innego, ten będzie nieszczęśliwy i w rodzinie, i w czymś innym. Ale to nie znaczy, że tak musi zostać. Kiedy małżonkowie zdołają sobie przebaczyć sprawy, którymi się poranili, wszystko może się odmienić. I wszystko wróci na swoje miejsce. I wtedy można będzie namalować zupełnie inny obraz: równie znakomity, ale dużo bardziej optymistyczny. Czego sobie i wam życzy
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.