Pewien człowiek zwrócił się do pierwszego syna: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, Panie”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? (Mt 21, 28-30)
W tej przypowieści przypomina mi się czas z mojego życia, kiedy musiałem podjąć decyzję o własnej drodze, o swoim powołaniu? Czy pójść drogą kapłaństwa czy małżeństwa? Patrzę na odpowiedzi dwóch synów – jeden odpowiada szczerze do bólu, przedstawiając swoje pragnienia i uczucia. Drugi natomiast mówi to, co Ojciec chciałby usłyszeć, i nie mając zamiaru tego spełnić. Żaden z nich nie ma zamiaru pracować. Czyż nie przemawia przez nich egoizm, który tak często nami kieruje? Jeden mówi prawdę, drugi udaje. Kiedy zdałem maturę, podjąłem spontaniczną decyzję. Chociaż wtedy wydawało mi się, że to decyzja dobrze przemyślana. Wstąpię na drogę zakonną, wyjadę na misję, będę fantastycznym kapłanem, i tak dalej… Tak, tego ode mnie oczekuje Bóg. Wybrał mnie. Czyż nie pojawia się tutaj za dużo ja? No właśnie. Bóg rzeczywiście wybrał ten czas, aby otworzyć moje serce. Tak jak obaj synowie, tak i ja potrzebowałem nawrócenia, żalu nad swoimi wewnętrznymi pragnieniami. Stanąć w szczerości ze sobą i skonfrontować to z wolą Ojca. Tak jak na jednego z synów, tak i na mnie przyszło opamiętanie. Prawda, która jest jasna od początku, wewnętrzne przekonanie o słuszności zadania, które stawia przede mną Ojciec. Bóg często mówi do nas, a my odwrotnie to tłumaczymy. Gdyby nie te dwa lata, to na pewno dzisiaj nie byłbym tym, kim jestem. Szczęśliwym, świadomym katolikiem, mężem i ojcem. I osobą, która w swojej wolności powiedziała Bogu – Ja chcę tego, czego chcesz Ty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.