Kiedyś byli szczęśliwą rodziną. Jednak gdy niespodziewanie umarł tata, mama musiała szukać pracy. Zabrała swoje dwie córki i wyjechała do Argentyny. Tam wcale nie było łatwiej. Ale pojawił się przy nich Manuel Mora. Chętny do pomocy i taki serdeczny... Pani Vicuña zgodziła się nawet, by zamieszkał u nich. Nie wiedziała, że to zły człowiek, że udaje, że jest dobry. Tylko Laura, starsza córka pani Vicuña, coś przeczuwała.
Kiedy podczas religii siostra mówiła, że jeśli kobieta i mężczyzna żyją razem bez sakramentu małżeństwa, popełniają grzech ciężki, Laura była przerażona. Przed oczami stanął jej dzień Pierwszej Komunii. Tak się cieszyła, tak na niego czekała. A mama? Mama nie podeszła do Komunii Świętej. Laurze było przykro. Odtąd codziennie modliła się za mamę. A Manuel był coraz bardziej nie do wytrzymania. Przychodził pijany. Nie dawał Laurze spokoju. Próbował ją nawet całować. Mama, jak mogła, broniła córki. Ale on nie liczył się z nikim. Nawet z Bogiem. Laura zauważyła, że mama boi się Manuela. Przestała się modlić z córkami i prosiła, żeby tego nie robiły, gdy on jest w domu. Pewnego dnia ksiądz w kościele mówił, że prawdziwa miłość jest gotowa oddać życie za ukochaną osobę. „Przecież ja tak bardzo kocham mamę” – pomyślała Laura. „Boże, weź moje życie – modliła się – a daj siłę mamie, by odeszła od Manuela i uratowała swoją duszę”. Jakoś tak niedługo ze zdrowiem Laury zaczęło się dziać coś dziwnego. Nie pomagały żadne lekarstwa. Tylko ona wiedziała, dlaczego. – Bóg przyjął moją ofiarę – myślała. – Na pewno zabierze mnie do siebie, a mamę uratuje. Któregoś dnia Manuel znowu przyszedł pijany. – Jeżeli on zostanie, ja wyjdę – zapowiedziała Laura. Mora wściekł się. Laura zaczęła uciekać. Dopadł ją na ulicy i pobił do nieprzytomności. Cierpiała tydzień. Cały czas była przy niej mama. – Mamo, ja umieram, ale jestem szczęśliwa – powiedziała Laura i wyznała mamie swoją tajemnicę. Mama rozpłakała się. Na pogrzebie swojej ukochanej córki przyjęła Komunię Świętą. Pierwszy raz od długiego czasu. Dlaczego opowiadam o Laurze? W tym roku podczas nabożeństw różańcowych niektórzy z Was poznają trzydziestu takich młodych ludzi jak Laura. Niektórzy to Wasi rówieśnicy. Inni są trochę starsi. Mieli – jak Laura, jak Faustino, Ania czy Chiara, o których piszemy na str. 6–9 – życie takie jak wielu z Was. Dzisiaj mówimy o nich: święty, błogosławiony albo sługa Boży. Razem z nimi, najmłodszymi świętymi, chcemy w październiku modlić się za nasze rodziny. Za mamę i tatę, za brata, za siostrę, za całą rodzinę. W tym czasie papież Franciszek i biskupi będą w Rzymie rozmawiać o rodzinach na specjalnym synodzie. Laura jest takim wyjątkowym przykładem modlitwy za rodziców, szczególnie za mamę. Zachęcam, byście codziennie, wytrwale modlili się za swoich rodziców. Nie tylko w październiku. Czasem niektórzy mówią, że modlitwa niczego nie zmienia. A wyobraźcie sobie, co by się stało, gdybyście przestali podlewać kwiatki, czy posiane nasionko. Kwiatki uschną, a nasionko nie zakiełkuje. Mama i tata potrzebują pomocy z nieba, by wszystkim w domu było dobrze, by wszyscy dla siebie byli dobrzy, by każdy chciał do domu wracać. Możecie to dla Waszej rodziny wyprosić. Codziennie, cierpliwie, wytrwale.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.