Hau, Przyjaciele!
Drzemałam przy wózku Wojtka, a słońce to grzało jakby to był lipiec, to znowu znikało za chmurami i wtedy wręcz czułam nadchodzącą jesień. Zuzia i Marysia rozłożyły lalki w altanie i wymyślały zawiłe historie. Nuda. Ale z dołu ulicy dobiegły głosy Pauliny, Jadzi i jeszcze kilku dziewczyn. Wparowały z hałasem do ogrodu, zbudziły Wojtka, ale zaraz się nim zajęły. Włączyły się w zabawy dziewczynek i – o dziwo- od razu zrozumiały, kto jest mamą, kto dzieckiem, kto lekarką. Już się chciałam ułożyć do przerwanej drzemki, gdy usłyszałam, że zajmując się trojgiem dzieci, dziewczyny jednocześnie krytykują Paulinę, która nie potrafi przebaczyć koledze, że pod koniec wakacji nie miał dla niej czasu. Ważniejsi byli koledzy. „Chłopak powinien mieć pasję, to dobrze, gdy wybiera piłkę”- tłumaczyła Kasia. „ Mój starszy brat prawie codziennie biega na treningi, a jego dziewczyna nie ma nic przeciwko, zresztą, też ma każdy dzień wypełniony po brzegi”- dodała Magda. Paulina tylko prychała, udawała, że nie słucha. Zresztą, trzymana przez nią lalka dostała bolesny zastrzyk. „Boli, boli..” krzyczała, wprawiając Zuzię w zachwyt. No i wtedy ktoś wystawił głowę znad płotu. „Pola, czy potrzebujesz pomocy?”. Dziewczyny wpadły w totalny popłoch, nastała cisza, a Paulina zrobiła się czerwona jak pomidor. Tylko ja rzuciłam się z radosnym powitaniem do płotu. Przecież to Kamil, którego poznałyśmy w Rycerce. Chłopak zrozumiał, że to zabawa z maluchami, machnął więc ręką i odjechał na rowerze. A dziewczyny rzuciły się z komentarzami i radami do przyjaciółki, która bardzo powoli traciła pomidorową barwę policzków. Cześć Astra.