Hau, Przyjaciele!
Wróciłam, obiegałam dom trzy razy, naszczekałam się do ochrypnięcia, ogłaszając całej parafii, że już jestem, że czuwam. W tym czasie rodzinka się rozpakowywała, Pani ładowała jedną pralkę po drugiej i nikt nie miał prawa odsapnąć, dopóki każdy drobiazg nie znalazł się na miejscu. Wreszcie Paulina gwizdnęła na mnie i pobiegłyśmy przywitać się z Jadzią. Ależ one piszczały, a jak się sobą zachwycały?! Nagle do przedpokoju wpadł jak piłka brązowy pies, lekko kudłaty, z wielką głową, zakręconym ogonem, dziwna mieszanka ras. A za nim wystrzeliła biała szalona malutka suczka. Rzuciła się na mnie, próbowała przewrócić, ale to była zabawa, zrozumiałam od razu. Spędziliśmy wspólnie chyba dwie godziny. Najdziwniejsze, że w tym czasie dziewczyny nie tylko gadały jak najęte, ale też biegały na różne dystanse, nawet wykonywały jakieś ćwiczenia, co nas zachęcało zaraz do skoków, szczekania, lekkiego podgryzania. Te szalone i sporo młodsze ode mnie psiaki spędzają wakacje u Jadzi i teraz będziemy razem chodzili na spacery. Szczeniaki mają się zmęczyć, by potem w domu grzecznie leżały, a dziewczyny i ja mamy ćwiczyć kondycję, by zachwycić wszystkich figurą i sprawnością. No nie jestem do końca przekonana, czy ja tego aż tak potrzebuję. Mam wysoką samoocenę i nie muszę sobie wmawiać, że jestem świetna, bo ja wiem, że jestem kapitalnym psem. A wieczorem, gdy chciałam ułożyć się wygodnie w nogach kanapy, Paulina pobiegła do groty. Ruszyłam za nią, usiadłam przy płocie, słuchałam pieśni i modlitwy różańcowej. To o pokój na świecie. Przyszło bardzo dużo ludzi, ale najwięcej młodzieży. Potem sporo usiadło w naszej altanie i nie chcieli się rozejść. Aż Pan zszedł do ogrodu i zapewnił, że jutro też jest dzień. Czyżby oni o tym zapomnieli? Dziwne. Cześć. Astra