Dzięki niemu Argentyńczycy są już w 1/8 finału. „Co by to było, gdyby go nie było” – drapią się po głowach kibice w kraju.
Argentyńczycy nie zachwycają. Na razie. Ale, jak na razie, swój plan wykonali w 100 procentach. Wygrali pierwszy i drugi mecz. To „na razie” jest tu bardzo na miejscu. Nie raz już mistrzem świata zostawała drużyna, która rozpędzała się wolno, nie od razu rzucała wszystkich na kolana. Może to przypadek Argentyny? Tyle że Messi jest w Brazylii bardzo samotny. I nie chodzi tylko o to, że tęskni za swoim synkiem Thiago, o czym pisał na portalu społecznościowym. Aby jego drużyna wygrała, w najważniejszych momentach musiał brać grę na własne barki. Dotąd występ Argentyńczyków to przebój jednego asa (pisaliśmy w „Małym Gościu” o wszystkich asach ataku Argentyny kilka miesięcy temu). Jeśli koledzy Messiego się obudzą, a najlepszy strzelec będzie dalej tak skuteczny, ta drużyna będzie miała wielkie szanse na sukces.
A już 24 czerwca Leo Messi świętuje 27. urodziny! Dzień później zagra przeciwko Nigerii. Ile bramek sobie sprezentuje?