Moje koleżanki oszalały. Wklejają na Facebooka zdjęcie i czekają na lajki. Tylko tym żyją. Gdy nie otrzymują zbyt wielu „polubień”, są załamane. Weronika
Weronika! Jestem za realem. I nie mam na myśli konfrontacji w finale Ligi Mistrzów drużyny z Madrytu z jej konkurentem zza miedzy. Życie w realu jest ciekawsze niż wirtualne wycieczki. Widziałem fajny (bo prawdziwy do bólu) żart rysunkowy. Chłopak siedział w domu i grał na playstation. Zaniepokojona matka pokręciła głową: „Idź na podwórko, jest ładna pogoda, pograj w piłkę!”. Kolejny obrazek: syn siedzi na podwórku i gra… na PSP w FIFĘ. Wiem, wiem… FIFA jest świetna. Ale nie zastąpi prawdziwego meczu. Ci, którzy bywają w sektorach z kibicami, wiedzą, o czym mówię! Złapałem się za głowę, gdy zerknąłem na wynik pewnego sondażu. Ponad 6 tys. uczniów z polskich szkół w wieku 11–18 lat wzięło udział w międzynarodowych badaniach zorganizowanych przez Instytut Matki i Dziecka w Warszawie. Na pytanie: „Ilu masz przyjaciół?”, odpowiadali: 400, 500. Niektórzy jednak mówili wprost: „Nie mam przyjaciół, bo nie jestem zalogowany na Facebooku”. Dramat! To pokazuje, jak bardzo uciekliśmy w wirtualny świat. 400, 500 przyjaciół? Nie wierzę w taką przyjaźń. Być może nawet sam Lionel Messi „twierdzi, że mnie zna” i „chce dołączyć do grona moich znajomych”, ale to bujda. Zachowujemy się jak Japończycy. Pamiętam pewną scenę. Gdy jako nastolatek po raz pierwszy w życiu trafiłem do Włoch, niedaleko Viareggio ujrzeliśmy błękitne morze i w dodatku ciepłe. Nic dziwnego, że dzikim wrzaskiem rzuciliśmy się z przyjaciółmi w fale. Obok stali Japończycy. Palcem nie dotknęli wody. Ale robili zdjęcia. I myślę, że dopiero po powrocie zastanawiali się, czy fale, które uwiecznili na setkach fotek, pluskały w morzu Tyrreńskim, Liguryjskim czy w Adriatyku. Dzięki za takie wirtualne zwiedzanie! Wolę pełne zanurzenie i kąpiel w falach. Wolę real. Lajki na fejsie są miłe, to prawda. Ale na dłuższą metę, nie dają szczęścia. Przy informacji o śmierci jednego z moich znajomych muzyków rockowych znalazłem ikonkę: 76 osób „lubi to”. Wśród „lubiących to” byli bliscy przyjaciele zmarłego. Nie wierzę w takie „lubienie”. Szkoda życia na zbieranie lajków. Weronika, ja wolę real. Jeden prawdziwy przyjaciel znaczy milion razy więcej niż tysiące znajomych na fejsie. Więcej odpowiedzi: www.malygosc.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.