Pobudka przed wschodem słońca. I potem 200 km kręcenia. Gdzie? W nieznane. Jak? Pod górkę i w deszczu. Po co? W intencji pokoju na świecie.
Gdy o 5.39 wschodziło słońce, w parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej w Kokotku, dzielnicy Lublińca, zaczynała się Msza święta. Przed kościołem czterdzieści trzy rowery z ekwipunkiem. W kościele ojciec Tomasz Maniura, ze Zgromadzenia Misjo-narzy Oblatów, dodawał otuchy rozespanym rowerzystom. – W słabości jest moc! – uśmiechał się. – Ruszamy w stronę Czech. Pierwszy postój po… 65 kilometrach – przypomniał zakonnik. Co dalej? Tego nikt nie wie. Bo to wyprawa w nieznane. Albo, jak mówią niektórzy, „wyprawa na wiarę”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.