Hau, Przyjaciele!
Właśnie przytulona do Pana drzemałam przy meczu hokeja, chyba bardzo burzliwym, gdy nagle do mieszkania wpadł Kuba z okrzykiem, że Zbigniew Bródka zdobył złotoi. Koniec ze spaniem, zbiórka rodzinki, skoki po kanałach, piski, wrzaski, telefony. Nawet obiad się opóźnił, babeczki by się spaliły, gdybym w porę nie ostrzegła. Ale nastrój mi się udzielił, obiegłam z donośnym szczekaniem nasz ogród ze trzy razy. A potem przyjechali dziadkowie, ulice opustoszały, bo zaczęły się skoki narciarskie. Babcia przymykała oczy, Kuba zaciskał pięści, dziadek denerwował się, gdy za dużo gadano i nie słyszał komentatora. W tym zamieszaniu bardzo łatwo było o zdobycie słodkości ze stołu. A gdy Kamil Stoch zwyciężył i zdobył swój drugi złoty medal olimpijski, to Pani oficjalnie nałożyła mi sporą porcję sernika do miseczki. Lubię olimpiadę, bo lubię euforię i entuzjazm, które przepełniają każdego w rodzinie i wśród sąsiadów. Dziwnym trafem sporo psów zostało wyprowadzonych o tej samej wieczornej godzinie. Właściciele przystawali, komentowali sportowe sukcesy, więc i my poskromiliśmy wszelką agresję, merdając przyjaźnie ogonami. Cześć, Astra