Hau, Przyjaciele!
Wiem, nie dotrzymałam danego sobie samej słowa i nie pisałam relacji z naszego niezwykłego zimowiska. Ale ja już od dawna nie żyłam w takim zawrotnym tempie. Nie wiedziałam, że młodsze dzieci są tak bardzo ruchliwe. Chyba psy pasterskie tyle się nie nabiegają, co ja przez ostatnich 5 dni. Mimo sporych mrozów urządzaliśmy rajdy, graliśmy w podchody, szukaliśmy skarbów, wędrowaliśmy według mapy i zdobywaliśmy punkty. A gdy wracaliśmy do salki, to dzieciakom wystarczało 5 minut na kakao i rogala. Zaraz było rysowanie, przygotowanie występów, opracowanie map, makiet. Czasami miałam dosyć i drzemałam pod stołami w pobliżu kaloryfera. Dzisiaj było wręczanie dyplomów, nagród i nawet ja dostałam wielką kość za pomoc i dogoterapię. Ksiądz gratulował dziewczynom energii, pomysłów i cierpliwości. „Zrobiłyście prawdziwy raban w parafii” – zapewniał. No i z taką ekipą chce latem zorganizować wyjazd w Beskidy. Chociaż na tydzień, by jak najwięcej dzieci mogło skorzystać. W niedzielę wystawa zdjęć i prac uczestników zimowiska w przedsionku kościoła. A Paulina zapowiedziała w domu, że w sobotni poranek śpi do oporu i biada, jeśli ktoś ją zbudzi. Ja nie, zapewniam, szczególnie, jeśli wpuści mnie pod swoją kołdrę. Cześć , Astra