45 minut wystarczyło, żeby poprawił trzy rekordy świata, a jeden wyrównał. A co by było, gdyby tydzień wcześniej nie potłukł się, spadając ze schodów...
Takim wyczynem nie może pochwalić się sprinter Usain Bolt, pływak Michael Phelps ani żaden inny supermistrz. Minęła 100. rocznica urodzin lekkoatlety Jessiego Owensa. Bo o nim mowa. Na zdjęciu poniżej Jesse Owens trenuje skok w dal na… statku płynącym z Ameryki do Niemiec. Zawodnik odliczał już dni do olimpiady w Berlinie. Był lipiec 1936 roku. Dopłynął i zdobył cztery złote medale, czym rozzłościł Adolfa Hitlera. Trzy lata przed wywołaniem wojny przywódca Trzeciej Rzeszy oglądał zawody z trybun. Nie mógł pogodzić się z tym, że na bieżni pokonał Niemca czarnoskóry lekkoatleta. Ale jak to było z tymi czterema rekordami? Rok wcześniej w amerykańskim mieście Ann Arbor odbywały się mistrzostwa uczelni. Między godziną 15.15 a 16.00 Owens sporo się nabiegał i naskakał. W tym czasie wyrównał rekord świata na 100 jardów (to około 91 metrów) wynikiem 9,4 s., a później bił kolejne rekordy – w skoku w dal, biegu na 220 jardów (około 200 metrów) i na 220 jardów przez płotki. To się nazywa sportowa forma!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.