Nikt już nie ma wątpliwości, kto jest najszybszym człowiekiem. W Moskwie ponownie mistrzem świata w biegu na setkę został Usain Bolt.
I gdyby się nie rozpadało na starcie, na mecie Jamajczyk mógł być znów rekordzistą. Jego niemożliwy rekord świata to 9 sekund i 58 setnych. Tym razem pobiegł wolniej prawie o jedną piątą sekundy, czyli o tyle, ile trwa… mrugnięcie okiem. A i tak zostawił rywali za plecami. W sprawie Bolta głowią się nawet naukowcy. Ostatnio opublikowali wyniki swoich badań, z których wynika, że tylko drobna część energii wytworzonej przez mięśnie sprintera służy poruszaniu się, reszta walczy z oporem powietrza. Bo wysoki wzrost biegacza (195 cm) właśnie zwiększa opór powietrza. I jeszcze coś, Bolt dosyć wolno rusza z linii startu. Dopiero potem się rozkręca, pędząc niczym gepard. Podobno jeśli kiedyś zawody będą na dużej wysokości, rekord murowany. Bo im wyżej, tym mniejsza gęstość powietrza oraz jego opór. A w tym porównaniu do geparda nie ma wcale przesady. W końcu to najszybsze zwierzę lądowe. Ale czy na pewno szybsze od człowieka? O tym przekonamy się jesienią w telewizyjnym kanale National Geographic. Chris Johnson i Devin Hester to z kolei najszybsi futboliści amerykańskiej ligi NFL. To oni rzucili wyzwanie gepardowi. Ścigali się z nim przed kamerami, oczywiście odgrodzeni specjalną barierą. Jeśli ktoś choć raz gonił swojego kota lub psa, dobrze wie, na co panowie Chris i Devin się porwali. Może jednak gepard dał im fory…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.