Jeśli potrafisz powiedzieć z mocą: „Jestem katolikiem i nie wstydzę się tego”. Jeżeli jesteś z tego dumny, to jesteś kimś.
Był chłopcem takim jak wielu z was. Miał młodszą siostrę i dwóch braci. Swoje ulubione gry i bynajmniej nie był chłopcem grzecznie ułożonym. Opowiadają, że zdarzało mu się nawet księdzu robić kawały. Błogosławiony José Sánchez del Río – bo o nim mowa – żył prawie sto lat temu. To jakaś strasznie odległa historia, powiecie. To prawda, ale myślę, że to, co było ważne dla José, jest też ważne dla wielu z was. Jak się okazało, José był niezwykle odważny. Nie wśród kolegów, nie o to chodzi. On był gotów oddać życie dla Chrystusa. Kiedy w Meksyku zaczęto prześladować katolików, nie wahał się ani chwili bronić swej wiary. „Mamo, nigdy nie będzie mi tak łatwo wejść do nieba, jak teraz” – prosił, gdy rodzice nie chcieli się na to zgodzić. I to nie były tylko słowa. Bo kiedy oprawcy dawali mu „szansę” i mówili: „wystarczy, że powiesz: „śmierć Chrystusowi”, José milczał. Zginął, mówiąc: Viva Cristo Rey! (Niech żyje Chrystus Król!) Szczegółowo opisuje to Leszek Śliwa na stronie obok. Kilka lat temu papież Benedykt XVI ogłosił, że José Sánchez del Río jest błogosławiony. Nie możecie nie znać José Sancheza. W niektórych kinach można jeszcze obejrzeć film „Cristiada”, gdzie jest on jednym z bohaterów. Zagrał go 14-letni Mauricio Kuri. Od kiedy poznał bł. José, zawsze nosi medalik z jego podobizną. – José stał się dla mnie wzorem – mówi. W Polsce nie ma chyba medalików z bł. José Sánchezem del Río, ale z tym numerem „Małego Gościa” dostajecie zakładkę z jego podobizną. Miejcie ją zawsze przy sobie. Papież Franciszek powiedział, że obecnie chrześcijanie są bardziej prześladowani niż w początkach chrześcijaństwa, ale niech was to nie przeraża. Pan Jezus mówił, że świat nas będzie nienawidził. Zaprzyjaźnijcie się z José. Niech on wam przypomina, że wierzyć w Jezusa to prawdziwy zaszczyt.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.