Poszukiwacze zamkowych duchów tracą z oczu ducha zamku.
Zarządcy zamków tak sobie umyślili, że zamek musi mieć duchy. Uznali, że bez nich to turyści nie przyjadą. Jednak zamki mają z reguły długą historię i niemożliwe, żeby w ciągu wieków nie zdarzyło się tam nic ciekawego. Ot, taki zamek Tenczynek. Z autostrady Katowice–Kraków wygląda niepozornie, jak większość ruin, ale kto się do niego zbliży, widzi potężne zamczysko. Kto zaś pogrzebie w historii, dowie się, że tu polska załoga broniła się długo i bohatersko przed Szwedami w czasie potopu. Twierdza była celowo „wystawiona” przez marszałka wielkiego koronnego, rozpuścił bowiem pogłoski, że tam ukryto skarb koronny. Dzięki temu można było skarb ukryć gdzie indziej. Gdy już zgasła wszelka nadzieja, Polacy zgodzili się na kapitulację w zamian za obietnicę zachowania załogi przy życiu. Szwedzi jednak po wejściu do zamku, wyrżnęli obrońców niemal do nogi. Czy wiedząc o tym, nie zaczynamy inaczej patrzeć na miejsce, w którym to się działo? Czy mur, który spłynął krwią obrońców, jest tak samo obojętny, jak ściana supermarketu? Dla mnie nie. I myślę, że dla Was też nie. To przecież dużo bardziej dramatyczne i bohaterskie, niż zmyślone opowieści o zjawach snujących się po murach i jęczącej Brunhildzie, która ma coś tam przebaczyć. W takim Tenczynku powinna straszyć cała dywizja Szwedów z powodu swojej wiarołomności. Ale jakoś o tym nie słychać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.