Śniło mi się, że jestem blisko swego domu, na olbrzymim placu zabaw, gdzie bawiły się gromady dzieci. Jedne śmiały się wesoło, inne przeklinały. Tak byłem tym zdenerwowany, że wpadłem między nich i waląc gwałtownie pięściami próbowałem ich pohamować. W tym momencie ukazała mi się postać. Mężczyzna. Miał na sobie spływający do ziemi płaszcz, a z twarzy promieniowało takie światło, że nie mogłem na niego patrzeć.
Zawołał mnie po imieniu. „Będziesz przywódcą tych chłopców” – powiedział. „Ale pozyskasz ich nie biciem, tylko łagodnością. Staną się twoimi przyjaciółmi. Ucz ich, jak brzydki jest grzech, a jak piękna cnota”
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.