Czy to Barca była tak słabiutka, czy Bayern taki potężny? Czy w półfinale Ligi Mistrzów nastąpiła zmiana warty? I w najbliższych latach mocarstwem piłkarskim będzie drużyna z Monachium?
Takie pytania zadawał sobie każdy, kto widział wtorkowy mecz. Bayern Monachium pokonał FC Barcelonę 4:0. A wynik dobrze pokazuje to, co działo się na boisku. Nawet obecność Messiego (sporo mówiło się, że nie zagra) nie pomogła Hiszpanom. Wielki Leo częściej biegał z piłką w środku pola niż w polu karnym. Tego dnia nie było sobą ani on, ani żaden inny gwiazdor Dumy Barcelony.
Za to Bayern błyszczał – szybkością, zgraniem i bezlitosną skutecznością. Trudno uwierzyć, żeby w rewanżu 1 maja Barca wygrała 5:0. I w to, żeby szybcy monachijczycy nie przeprowadzili skutecznego kontrataku.
I jeszcze coś. Po wakacjach Bayern będzie jeszcze silniejszy. Od lipca drużynę poprowadzi legenda Barcy Pepe Guardiola. A atak zasili wychowanek Borussii Mario Goetze. Pewnie dojdzie jeszcze ktoś mocny. Klubowa Europo – strach się bać…