Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem. J 14,26
Niedawno na parkingu przy sklepie podszedł do mnie nędznie wyglądający człowiek. – Panie, co będę pana oszukiwał, zbieram na piwo. Daj pan coś – powiedział. Wyjaśniłem człowiekowi, że należę do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, a to znaczy, że ze względu na tych, którzy piją za dużo, zobowiązałem się, że nie będę pił wcale, a także nie będę na alkohol wydawał pieniędzy, nie będę go kupował ani też nim częstował. – A, to rozumiem – odpowiedział tamten i odwrócił się, żeby odejść. Ale mnie coś tknęło, że przecież nic się nie dzieje przypadkiem, i pomyślałem, że może to Bóg mi tego człowieka przysłał. Zatrzymałem go więc. Zaczęliśmy rozmawiać. On opowiedział mi o swoim życiu pełnym fatalnych błędów, które rzuciły go na ulicę. Poczułem się bezradny, więc słuchając go, zacząłem się „w tle” modlić. Wtedy w głowie „wyświetlił mi się” fragment z listu św. Jakuba: „Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to, na co się to przyda?”. Już wiedziałem, co dalej. Zapytałem, czy jest głodny. Był. Wróciłem z nim do sklepu. On ładował do wózka chleb, mleko, masło... i z coraz większym zdziwieniem pytał: – Mogę to? A to? A jeszcze to? Gdy wyszliśmy ze sklepu, podwiozłem go potem tam, dokąd prosił. Gdy wysiedliśmy z samochodu, poczułem, że mam jeszcze coś do załatwienia. Zapytałem go, czy chciałby, żeby jego życie się zmieniło. Chciał. Zapytałem go więc, czy wierzy w Jezusa, który przyszedł, żeby go zbawić. – Wierzę – odpowiedział. – Czy chciałby pan oddać Jezusowi swoje życie? – Chcę. Położyłem mu rękę na ramieniu i pomodliłem się za niego, a potem on powtarzał za mną, że oddaje Jezusowi swoje życie, że nie stawia Mu żadnych warunków i ograniczeń i że chce, żeby odtąd tylko On był jego Panem i Zbawicielem. Gdy to mówił, miał łzy w oczach. Na koniec powiedział rzecz niezwykłą: – Bardzo ci dziękuję. Nawet nie za to, co mi kupiłeś... ale za tę modlitwę. Gdy teraz o tym myślę, jestem przekonany, że moje kolejne kroki (rozmowa, zakupy, wreszcie oddanie życia Jezusowi) były podyktowane przez Ducha Świętego. On mnie wszystkiego nauczył i co trzeba, przypomniał, gdy się do Niego zwróciłem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.