W mały komin wpatrują się miliony ludzi na całym świecie. Czekają na biały dym – znak, że wybrano papieża.
Już dwa razy Pan Bóg pozwolił mi być w Rzymie podczas konklawe. Najpierw w kwietniu 2005 roku. Wtedy sporo było smutku po śmierci Jana Pawła II. Dopiero kiedy kardynałowie weszli do Kaplicy Sykstyńskiej i rozpoczęło się konklawe, powoli zwyciężały nadzieja i radość. Dym pokazywał się trzy razy. Pamiętam, że za każdym razem nie wiedzieliśmy, czy dym jest czarny czy biały. Był jakiś szary, nieokreślony. Za trzecim razem pojawił się wcześniej, niż zapowiadano. Ale kiedy rozdzwoniły się dzwony, było jasne: wybrano papieża! Biegłem wtedy z Radia Watykańskiego na złamanie karku, aby być jak najbliżej balkonu, na którym ukazał się Benedykt XVI.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.