Hau, Przyjaciele!
Nic nie rozumiem. Od kilku dni słucham niezwykłych opowieści. Najpierw wpada do nas Michasia. Od Wielkiego Czwartku Paulina opowiada jej, co się będzie działo wieczorem w kościele i co się wydarzyło bardzo dawno temu w Jerozolimie. Nastawiam uszu i aż mnie roznosi. No czy w tej Jerozolimie nie było porządnego psa, który by się rzucił na żołnierzy, na niesprawiedliwy tłum? Wczoraj Michasia przyniosła starą książkę z legendami o zwierzętach, które podobno podnosiły Pana Jezusa na duchu. Były nietoperze w Ogrodzie Oliwnym, żmija w lochu, w końcu kret w grobie Józefa z Arymatei. A co z psami? Nagle obie dziewczyny spojrzały na mnie. „Oj, inaczej by się wszystko potoczyło, gdyby Astra w tamtych czasach żyła w Jerozolimie”- zauważyła Paulina i serdecznie mnie wytarmosiła, a ja nawet warknęłam ostrzegawczo. Ale Kuba odwrócił się od komputera i stwierdził, że psy pewnie dostały w Wielkim Tygodniu zakaz interwencji. Bo przecież wszystko musiało się stać tak, jak się stało. Hm, trudno mi to zrozumieć. Dlatego skupiam się na tym, że dzisiaj późnym wieczorem rodzina wróciła z kościoła w doskonałych humorach, że od jutra będzie wielkie świętowanie, że przyjadą goście, a wśród nich dzieci. Wiem, że one uwielbiają karmić pieska. Bardzo chętnie zjem wszystko, co mi podadzą. A jak nie podadzą, to delikatnie wyjmę im z ręki. Cześć. Astra