Przeczytałam na stronie Małego Gościa list dziewczyny, która ma kompleksy z powodu niskiego wzrostu. Pomyślałam, że napiszę kilka słów do niej, a także do wszystkich innych dziewczyn, które też czują się źle ze swoją figurą i swoim wzrostem... sama przechodziłam przez okres braku akceptacji własnego ciała, więc może moja historia podniesie kogoś na duchu Maturzystka
Mam 18 lat, jestem obecnie w klasie maturalnej, a w dowodzie wpisane mam całe 155 cm. Zawsze byłam niska, bardzo często najniższa i najmniejsza z grupy- w przedszkolu, podstawówce, gimnazjum. Będąc małą dziewczynką, czasem słyszałam od dzieciaków różne komentarze; nawet nie złośliwe, ale zdarzało się że ktoś śmiał się, wysyłał "do maluchów". Później otoczenie z tego wyrosło, ale ja wciąż czułam się źle w swojej skórze. To było gimnazjum, wiek dojrzewania- rówieśnicy rośli, a ja ciągle miałam metr pięćdziesiąt! Wśród wysokich koleżanek czułam się jak dziecko. One smuklały, "wydłużały się", a ja wciąż byłam grubiutkim skrzatem... W dodatku, niskim osobom bardzo ciężko kupić pasujące ubrania. Miałam ogromny problem ze spodniami- każde, jakie przymierzałam, były na mnie za długie, za szerokie, workowate... Wymarzyłam sobie obcisłe spodnie rurki- a jak takie kupić, skoro wszystkie szyte są na bardzo wysokie osoby?... Z braku wyboru, kupowałam jakieś najmniej workowate dżinsy. Nie umiałam podkreślać swojej figury; byłam niska, w za dużych ciuchach, pomiędzy wysokimi, postawnymi koleżankami w dopasowanych, idealnie leżących
ubraniach. Miałam wrażenie, że żaden chłopak nie zainteresuje się takim niezgrabnym dzieckiem, kiedy wokół tyle dziewczyn o wzroście modelek...
Sytuacja zmieniła się, gdy poszłam do liceum. I mnie dosięgnęło dojrzewanie- urosłam nie więcej niż kilka centymetrów, ale za to bardzo zeszczuplałam, zrobiłam się praktycznie filigranowa. I to był taki pierwszy, malutki kroczek do akceptacji siebie. Już nie czułam się jak kluseczka; teraz byłam raczej Calineczką :)
Nad kolejnymi krokami pracowałam powoli. Przede wszystkim, powiedziałam sobie szczerze- wzrost mam, jaki mam, i nie mogę tego zmienić; przecież nie istnieje sposób, by magicznie urosnąć. Potem postawiłam sobie pytanie: co wobec tego zrobić? Odpowiedź przyszła sama- mogę patrzyć z zazdrością na wysokie koleżanki, płakać nad sobą i nad tym, że nigdy nie będę miała nóg do nieba i wzrostu modelki... brzmi niezbyt ciekawie, prawda? Ale przecież jest też druga opcja- mogę zrobić co w mojej mocy, żeby czuć się w swojej skórze jak najlepiej, a przy tym wyglądać naprawdę atrakcyjnie. Zaczęłam dobierać sobie ubrania tak, by podkreślały figurę. Radzę sobie nawet ze spodniami- skracam nogawki, zwężam i są idealne :) Wiadomo, nie mam długich nóg, nie jestem wysoka- ale co z tego? Można wyglądać równie dobrze w rozmiarze XS :) To ciekawe, ale mam dwie przyjaciółki, które są bardzo wysokiego wzrostu- obie mają coś około 175 cm. Zawsze czułam się przy nich głupio, i po cichutku zazdrościłam sylwetki... aż kiedyś dowiedziałam się od nich czegoś, co bardzo mnie zdziwiło... Otóż jedna z nich od dziecka miała kompleksy na punkcie swojego wzrostu; zawsze czuła się "za duża" wśród rówieśników i garbiła się, by to jakoś ukryć. Druga z kolei marzy o noszeniu butów na obcasach, ale przeszkadza jej w tym wzrost- nie chce być
"wielkoludem"; ma też kompleksy na punkcie... zbyt dużych stóp. Obie zgodnie przyznały, że zazdroszczą mi bycia filigranową, i bardzo chętnie zamieniłyby się ze mną na wzrost i figurę! Z początku nie mogłam uwierzyć, że komukolwiek podoba się niski wzrost. A jednak :)
Wyjątkowo spodobał się też pewnemu koledze... a obecnie już mojemu chłopakowi. On sam ma ponad 1,80, a ja sięgam mu do ramienia. Nikomu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie- mówią o nas, że to bardzo ładnie wygląda. Mój chłopak, gdy go zapytałam, odpowiedział, że to cudowne uczucie tulić taką niedużą kobietkę; od razu czuje się silniejszy i bardziej męski. Z czasem pojawiły się kolejne miłe aspekty- znajomi z klasy pieszczotliwie nazywają mnie "małą"; słyszę też sporo opinii, że mój wzrost jest uroczy. Przyjaciółki żartują, że mogę na siebie włożyć cokolwiek, a "i tak będę wyglądała słodko". W końcu i ja sama zaczęłam powoli z siebie żartować. Śmieję się, że chyba
do trzydziestki będę miała zagwarantowane wszędzie bilety ulgowe, że zdarza mi się kupować ubrania czy buty na dziale dziecięcym, że dzieciaki z gimnazjum są wyższe ode mnie, i że czasem zagadują do mnie chłopcy dwa,trzy lata młodsi- przekonani, że jestem w ich wieku :) Może i nie jestem wysoka i długonoga. I pewnie nie miałabym szans jako modelka, hostessa, czy nawet operator wózka widłowego (przyjmują od metra sześćdziesiąt!). Ale czy to znaczy, że nie jestem atrakcyjna? Przecież nie
tylko duże jest piękne ;)
Dziewczyny, jeśli jesteście niskie- jesteście równie piękne jak niebotycznego wzrostu modelki! W dodatku, założę się że jeśli popytacie wśród chłopaków, to bardzo wielu, jeśli nie większość!, powie Wam tak samo- małe jest piękne. Nie traćcie pewności siebie tylko i wyłącznie dlatego, że macie kilka centymetrów mniej. Małe jest zgrabne, zwinne i sympatyczne :) A mała kobietka w niczym nie ustępuje wysokim modelkom.Mam nadzieję, że chociaż kilka z Was spojrzy dziś w lustro z uśmiechem, i
powie sobie "Mała, jesteś urocza"
Zadaj pytanie: