Nie mam ochoty iść na klasową Wigilię. W tamtym roku było bardzo fajnie, ale im więcej myślę o piątku, tym mniej chcę pójść. Denerwuje mnie, że cały rok się nie znosimy i nagle jest wszystko super fajnie. Mam wrażenie, że nawet wtedy wszyscy są fałszywi. Nie uznaję czegoś takiego jak dzielenie się opłatkiem, w mojej rodzinie tego nie ma. Nie rozumiem, dlaczego koleżanki namawiają, abym przyszła, przecież to zwykłe spotkanie. Nastolatka
A jednak to nie jest zwykłe spotkanie. To właśnie szansa, by coś poprawić w relacjach, by uśmiechnąć się i chociaż mruknąć życzenia tej osobie, z którą sporo było zamieszania w ostatnim czasie. Święta Bożego Narodzenia co roku dają szansę na pojednanie i z Bogiem i z ludźmi. Stara piosenka ma takie mądre słowa: "choć tyle żalu w nas i gniew uśpiony trwa, przekażmy sobie znak pokoju" Tym znakiem pokoju jest opłatek. Nawet bardzo skłócone osoby na te kilka dni lub chociaż na ten wieczór zawieszają broń, szukają w sobie jakiejś dobrej woli i dobrze sobie życzą. Bywa, że w klasie źle się dzieje. Jeśli czujesz, że nie masz w sobie siły, by podać rękę osobom, z którymi jesteś skonfliktowana, to trudno, zostań w domu. Potem nie myśl o tym, co robią inni, jak miło spędzają czas, jak się pogodzą. Umiejętność wyluzowania i przebaczenia jest człowiekowi potrzebna w życiu.
Zadaj pytanie: