Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. (J 1, 1-18)
Jako mała dziewczynka żałowałam, że nie urodziłam się w czasach, gdy Pan Jezus żył na ziemi. Mogłabym wtedy zobaczyć jak wygląda, jaki ma kolor oczu, włosów. Byłabym też obserwatorem Jego cudów. Wydawało mi się, że dziś Jezus już nie uzdrawia, nie wskrzesza, nie uwalnia od złego ducha, że cuda nie zdarzają się na co dzień. Może czasem, gdzieś w Lourdes czy na Jasnej Górze... Dziś wiem, że to nieprawda. Często jestem świadkiem, jak podczas Mszy świętej czy modlitwy, ludzie ciężko chorzy odzyskują zdrowie, a wielcy grzesznicy nawracają się.
Kiedy byłam w szkole średniej, na godzinie wychowawczej padło pytanie: „Kim chcecie zostać w przyszłości?”. Miałam już przygotowaną inną odpowiedź, aż tu nagle, ku własnemu zdziwieniu, wypaliłam: „A ja chcę być mamą”.
Skończyłam szkołę, studia, wyszłam za mąż. I jeszcze bardziej zapragnęłam być mamą. Mijały lata i okazało się, że mimo szczerych pragnień, nie tak łatwo jest zostać rodzicami. Oboje z mężem bardzo tęskniliśmy za maleństwem, ale moje problemy ze zdrowiem uniemożliwiały poczęcie i urodzenie dzidziusia.
Po ośmiu trudnych latach pojechaliśmy na rekolekcje i tam mój mąż Daniel zapytał wprost Pana Boga, czy będziemy mieć jeszcze dziecko. Usłyszał w sercu wyraźną odpowiedź, że owszem i to niedługo. Rozpromieniony przybiegł do mnie z tą nowiną. Uwierzyliśmy Panu Bogu. Jego obietnica prawie natychmiast wypełniła się. Po kilku miesiącach urodziła nam się śliczna Zosia. A po trzech latach począł się Franek – nasze drugie dziecko. Słowo Boga stało się ciałem i zamieszkało z nami! Patrzymy na swoje dzieci i wiemy, że właśnie oglądamy Jego chwałę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.