Miał pobić rekord Gerda Muellera. Na razie Messi musi odpocząć.
W tym roku Lionel Messi strzelił 84 gole! Wystarczy, że trafi do siatki jeszcze raz, a wyrówna osiągnięcie z 1972 roku Niemca Gerda Muellera. Przed środowym meczem z Benficą Lizbona wszystkich rozpalała myśl o kolejnej bramce Argentyńczyka. „Tylko jedną? Strzeli hat-tricka!” – najwierniejsi fani byli pewni, że padnie rekord.
Leo wszedł na boisko dopiero w drugiej połowie, dokładnie w 58 minucie meczu. Barca nie grała w podstawowym składzie, a podstawowa jedenastka składała się w dużej części z graczy o niewiele mówiących kibicom nazwiskach. Cały stadion skandował nazwisko najlepszego strzelca, domagając się gola. Pół godziny to przecież dla niego wystarczająco dużo czasu, by nie raz trafić w światło bramki. Messi starał się nie zawieść swoich kibiców, ale po jednym ze strzałów padł na murawę z grymasem bólu na twarzy. Stłuczone kolano. Po chwili znoszono go na noszach. Po meczu okazało się, że to na szczęście nic bardzo groźnego.
Niektórzy uwierzyli, że Leo jest maszyną do strzelania. Jest człowiekiem. Zresztą, nawet maszyny czasem szwankują i odmawiają posłuszeństwa. Spokojnie, w tym roku Messi jeszcze prawdopodobnie wystąpi, może nawet w kilku meczach. Strzeli 85. gola i znów przejdzie do historii. A jeśli nawet nie strzeli, to i tak jest najlepszym z najlepszych. I basta Żaden rekord nie ma tu nic do rzeczy.