Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną". (Mk 10, 48)
Nie trzeba się bać rozmawiać z Jezusem i mówić do Niego bardzo konkretnie.
Mam brata Łukasza, ale bardzo chciałam mieć jeszcze rodzeństwo. Dopiero wtedy, gdy razem z Łukaszem zaczęliśmy się modlić o jeszcze jednego brata albo siostrzyczkę, okazało się, że nasza rodzina się powiększy.
Bartymeusz wrzeszczał tak, że wszyscy apostołowie zatykali uszy. I prosili, żeby się uciszył, ale on nic sobie z tego nie robił, tylko krzyczał jeszcze głośniej.
Czy Pan Jezus się na niego obraził? Albo był oburzony? Nie! Zawołał Bartymeusza, ale nie chciał go upominać, że się zachowuje nieodpowiednio i wszystkim uszy puchną od tego wrzasku. Myślę, że Pan Jezus dokładnie wiedział, czego Bartymeusz chce, ale i tak sam go o to zapytał. Chyba dlatego, że Jezus niczego nie chce zrobić na siłę, nie chce za nas decydować, ale jak prawdziwy przyjaciel chce z nami rozmawiać. Lubi, kiedy jesteśmy z Nim szczerzy i nie udajemy. Bo chyba nikt tego nie lubi, kiedy koleżanka czy kolega udaje najlepszego przyjaciela, albo mówi, że lubi mnie najbardziej ze wszystkich, a potem nie zwraca na mnie uwagi, a nawet obgaduje po kątach.
Pan Jezus nie jest taki. Jemu mogę powiedzieć wszystko, bez żadnego udawania. Kiedy jestem bardzo szczęśliwa i chce mi się krzyczeć ze szczęścia, albo kiedy jestem wściekła, albo kiedy jest mi smutno i nawet krzyczeć mi się już nie chce. Pan Jezus to wszystko rozumie. Myślę, że słucha mnie bardzo uważnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.