Coraz częstej mam dosyć mojej sporej rodziny. Ciągle ktoś wchodzi, wychodzi, panuje nieustanny ruch, mało kto sprząta za sobą. Mama ma gabinet w domu, czasami wpada na chwilę i od razu są krótkie dyspozycje. Lubię błysk w kuchni, chętnie ją sprzątam, ale brat tego nie docenia, siostra się nie przejmuje, o maluchach nie wspomnę. Tato w nerwach nazwał brata idiotą, byłam tym oburzona. Czuję się jakbym żyła w patologicznej rodzinie. Siedzę i płaczę, a kuchnia znowu zadeptana Gimnazjalistka
Oj, musiałabyś widzieć, jak wygląda życie w prawdziwie patologicznej rodzinie. Tam są powody do płaczu. Im dzieci starsze, tym często trudniej. Wspólne zamieszkanie dorastających dzieci stwarza zupełnie nowe problemy. Każdy ma swoją wizję rodziny, każdy widzi swoje zalety, swoją pracę dla rodziny i kompletnie nie zauważa wkładu innych. Owszem, w dużej rodzinie bywa głośno, są krzyki. Ale ja wolę krzyki niż ciszę, która może być straszliwa. Piszą dziewczyny czujące się straszliwie samotne w milczącej i cichej rodzinie. Podoba mi się, że starasz się o błysk w kuchni, a pewnie i w innych pomieszczeniach. Ta praca uczy pokory, bo ledwo skończysz, już się zaczyna od nowa. Jeśli tato nazwał brata idiota, to dlatego, że się nie o niego martwi, to była przenośnia. Są różne modele życia rodzinnego, też pełen ekspresji i hałasu wcale nie jest zły. Jeszcze zatęsknisz kiedyś do gwaru, wrzasku, chodzenia po mokrej podłodze. Nie płacz. Planuj swój dom, w którym, jeśli będą dzieci, też będzie zamieszanie. Polecam najnowszą powieść Musierowicz, gdzie na swój problem spojrzysz z innego punktu widzenia.
Zadaj pytanie: