Bardzo dobrze się uczę, nie sprawiam kłopotów swoim rodzicom. Wiem, co chcę w życiu robić, mam swoje pasje, wielu przyjaciół. Ale od czasu do czasu gram w tak zwane „strzelanki”. W ten sposób się odprężam. Gdy rodzice tylko to zauważą, zaraz zaczyna się gadanie o szkodliwości. Jestem wierzący, staram się zachowywać przykazania, ale czuję, że grając, nic złego nie robię i wcale mi to nie szkodzi. Licealista
Każde pokolenie ma swoje problemy. Rodziców nie przekonasz, oni przecież chcą Twojego dobra, czują się za Ciebie odpowiedzialni, nasłuchają się lub naczytają opinii w tym stylu, że strzelanki źle na Ciebie działają. Skoro jesteś już coraz bliżej dorosłości, do tego dobrze się uczysz, to coraz bardziej sam przejmujesz za swój rozwój odpowiedzialność. Odpowiem Ci wspomnieniem. Otóż mój ojciec uważał, że nie powinnam czytać powieści dla dziewczyn, tylko same arcydzieła literatury. Nie było dyskusji. Dlatego w Twoim wieku bardzo często robiłam tak, że na stoliku leżała jakaś mądra powieść, którą powoli czytałam, a pod nią zupełnie inna. Nie traktowałam tego jako nieposłuszeństwa. Po prostu nadchodzi taki moment w życiu, że przejmujemy pełną odpowiedzialność za to, co robimy. Temat gier, dla mnie obcy, dokładnie omówiłam z młodymi czytelnikami, studentami, którzy w młodości sporo grali, ale w miarę lat zmieniali zainteresowania, chociaż dla odprężenia wracali do strzelanek. Jeśli jednocześnie bardzo dbali o swój rozwój pod każdym względem, to wiadomo, że gry nie wyrządziły żadnej szkody. Czasami na wesoło, z humorem stawiaj pytania- np Czy rodzice mają zastrzeżenia do Twoich ocen, czy są zadowoleni z tego, że chodzisz do kościoła, z Twojego zachowania, z pomocy w domu. Czy wiedzą, ile problemów z Twoimi rówieśnikami mają inni rodzice. Tłumacz, że nie grasz wcale dużo, że nie jest to gorsze od telenoweli, które podstępnie narzucają złe wzory. Ale nigdy nie kłóć się, nie okazuj pogardy, że się nie znają, bo to byłoby przekroczeniem IV przykazania.
Zadaj pytanie: