Hau, Przyjaciele!
Nie mam czasu na pisanie, bo biorę udział i w rajdach, i w ich przygotowaniu. Dni mijają nie tylko w upale, lecz przede wszystkim w działaniu. Po rajdzie św. Jacka był następny, tym razem ze świętym Franciszkiem. Trochę mniej chodzenia, ale za to mnóstwo punktów kontrolnych i jeszcze więcej zadań. Wszystko toczyło się w obrębie naszej parafii, wśród łąk i pól. Każdy szedł z dużą kartką i zbierał punkty: za śpiewanie, za dobry humor i znoszenie cudzego marudzenia, za ułożenie własnego hymnu słonecznego, za znajomość zwierząt, za życzliwość. Ja siedziałam w punkcie sprawdzającym kontakty ze zwierzętami. Uczestnicy musieli mnie głaskać, czule przemawiać, zachęcić do zabawy, opowiedzieć, jak się można mną opiekować. Niestety, mnóstwo pytań dotyczyło też innych gatunków, kompletnie nie wiem, po co. Od mrówek do słoni, od rybek do ptaków. A dzisiaj ksiądz Wojtek zaplanował wielką zabawę pod hasłem pożegnania bocianów. Bo te dziwne ptaki przylatują na św. Wojciecha, a odlatują na św. Bartłomieja. Najpierw będzie spotkanie na plebanii. Starsi chłopcy przygotowali prezentację o bocianach. Mogli wybrać psy, ale wierzę, że i do tego kiedyś dojdziemy. A późnym popołudniem na łące odbędą się zawody, skoki, wielkie podchody. Na szczęście z naszych łąk bociany nie odlatują. Bo już mnie nudzą nieustanne zachwyty nad białymi ptakami, które tak krótko są w kraju. Żyć z ludźmi cały rok- to należy podziwiać. Cześć. Astra