Nie ma mocnych na Hiszpanię. Jako pierwsza drużyna w historii obroniła tytuł mistrza Europy. Mało tego, wygrała trzecią mistrzowską imprezę z rzędu, bo „po drodze” zdobyła również mistrzostwo świata. W całym turnieju straciła tylko jedną bramkę, a strzeliła dwanaście.
Podczas turnieju słychać było głównie narzekania na „nudną” grę Hiszpanów. Krytykowano wymienianie setek podań w środku boiska. Chwalono kolejnych przeciwników Hiszpanii, że potrafili skutecznie zablokować ich grę. Faworytami mistrzostw do półfinałów byli Niemcy, mimo że Hiszpanie ograli ich zarówno cztery lata temu na mistrzostwach Europy, jak i dwa lata temu na mistrzostwach świata. Po porażce Niemców z Włochami wiele osób zaczęło stawiać na Italię. Tymczasem w finale mistrzowie nie pozostawili nawet cienia wątpliwości, kto był lepszy.
Sprawozdawcy telewizyjni nie mogli się nadziwić, że Hiszpania cały turniej grała dość słabo, a wielką klasę pokazała dopiero w finale. Zastanówmy się, dlaczego tak się stało. Otóż Włosi byli pierwszym zespołem, który odważył się zagrać z Hiszpanami jak równy z równym. Nie ograniczali się do obrony, tylko atakowali. Nie myśleli o tym jak dotrwać do dogrywki, tylko próbowali strzelić gola. Może za bardzo uwierzyli w swoje siły po pokonaniu Niemców i zapłacili za to surową karę. Hiszpanie mieli znacznie więcej miejsca do rozgrywania akcji ofensywnych niż w poprzednich meczach i skwapliwie z tego skorzystali.
Wszyscy, którzy narzekali w czasie turnieju na grę Hiszpanów, zdają się nie zauważać jednego: że wszyscy (z wyjątkiem Włochów w finale) przeciwnicy mistrzów świata i Europy „murują” bramkę. Jedni robią to gorzej (Irlandczycy, Francuzi) i wtedy Hiszpanie z łatwością ich ogrywają, inni potrafią skutecznie zablokować Hiszpanów i przegrywają minimalnie (Chorwaci, Portugalczycy). Gra tysiącem podań wszerz boiska bez strzału na bramkę nie jest zamiarem Hiszpanów. Jeśli znajdują miejsce, starają się strzelić gola. Czasem jednak silniejszy fizycznie, dużo biegający i agresywny przeciwnik pozostawia im tak mało miejsca, że w gąszczu nóg nie potrafią się przebić pod bramkę. Tak zagrali z Hiszpanami nawet ofensywnie zwykle grający Portugalczycy. Liczyli na to, że jakaś pojedyncza kontra albo stały fragment gry da im szczęśliwe zwycięstwo. Hiszpanie mają jednak zbyt silną obronę, żeby na to pozwolić. Defensywna taktyka rywali Hiszpanów przynosi im więc „honorową”, niską porażkę i podziw ekspertów za to, że byli o krok od wygrania z Hiszpanią.
Trzeba więc pogratulować trenerowi Cesare Prandellemu odwagi. Nie zadowolił się perspektywą „honorowej porażki” tylko spróbował zmierzyć siły swej drużyny z siłą mistrzów. Niestety konfrontacja nie wypadła dla Włochów dobrze. Istnieje więc obawa, że w następnych mistrzostwach już wszyscy kolejni rywale Hiszpanów będą ustawiać całą drużynę przed swoją bramką, przegrywać 0:1 i zbierać komplementy za to, że „omal nie powstrzymali Hiszpanii”. A o Hiszpanach będzie się mówić, że grają coraz słabiej, bo rywale ich rozszyfrowali.
Kiedyś pewnie ktoś ich pokona, ale na razie wszyscy są na to za słabi.
Nasza sonda: Kto był najlepszym piłkarzem Euro 2012?