Niemcy były zdecydowanym faworytem. Do tej pory mogło się wydawać, że nie mają słabych punktów. Trener Włochów, Cesare Prandelli udowodnił, że jednak mają. I to bardzo poważne.
Właściwie nie powinniśmy być specjalnie zaskoczeni, ale… mamy słabą pamięć. Przypomnijmy sobie jednak Mistrzostwa Świata sprzed dwóch lat. Niemcy grali znakomicie, strzelili cztery gole Anglikom, potem cztery gole Argentyńczykom i mówiło się, że nikt ich nie zatrzyma. W półfinale wpadli jednak na Hiszpanię i – podobnie jak z tym samym przeciwnikiem w finale Euro 2008 – nie mieli nic do powiedzenia.
Prandelli wyciągnął wnioski właśnie z tego meczu. Niemcy wzorują się na Hiszpanach i swoją grę opierają na posiadaniu piłki. Kiedy jednak trafią na przeciwnika, który wygra z nimi batalię o opanowanie środka boiska, stają się bezradni. Nie potrafią bowiem dobrze grać pressingiem. Tym razem więc to Włosi wystąpili w roli Hiszpanii. Zabrali rywalom piłkę i okazało się, że w takiej sytuacji obrona Niemców popełnia poważne błędy, nie mając odpowiedniego wsparcia ze strony pomocników.
Drugą poważną słabością Niemców okazało się uzależnienie od formy dwóch kluczowych graczy: Schweinsteigera i Özila. Bastian Schweinsteiger doskonale zaczął mistrzostwa, ale okazało się, że nie jest do nich dobrze przygotowany fizycznie. Zmaga się z różnymi dolegliwościami i już w ćwierćfinale nie był w stanie wytrzymać meczu kondycyjnie. A właśnie on jest liderem defensywnej gry niemieckiej drugiej linii. Z kolei główny kreator gry ofensywnej, Mesut Özil, jest zawodnikiem nieco chimerycznym, miewa czasem okresy przestoju na boisku. Kiedy Włosi postawili Niemcom trudne warunki okazało się, że nikt nie jest w stanie tych dwóch liderów odciążyć. To chyba najbardziej różni Niemców od Hiszpanów. Jeśli w drugiej linii Hiszpanów gorzej gra na przykład Xavi, jego rolę przejmuje Iniesta albo Cesc. Jeśli słabszy dzień ma Xabi Alonso, jego zadania wypełnia Busquets. W zespole niemieckim nie ma wymiany funkcji kluczowych piłkarzy. Khedira czy Kroos są dobrymi „giermkami” liderów, ale nie potrafią ich zastąpić.
Oczywiście Niemcy mieli swoje szanse, bo mają bardzo silny atak i nawet mając słabszy dzień nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Tym niemniej jednak zwycięstwo Włochów było w pełni zasłużone.
Włosi grają ciągłym pressingiem i aż dziw bierze, że tak dobrze wytrzymali mecz kondycyjnie. Mieli też ogromne szczęście, że ich nieobliczalny napastnik, Balotelli, który przeważnie zawodzi, tym razem akurat miał wspaniały dzień.
Włosi dotarli więc do finału. O tym jak wyrównane są to mistrzostwa świadczy jednak to, że swój sukces zawdzięczają częściowo… sportowej postawie w fazie grupowej ich finałowego rywala. Podopieczni Prandellego zremisowali bowiem dwa pierwsze mecze i ich awans do ćwierćfinału był uzależniony od rezultatu spotkania Hiszpania – Chorwacja. Hiszpanie prowadzili 1:0 gdy mecz Włochy – Irlandia już się skończył. Gdyby pozwolili Chorwatom wyrównać, wyrzuciliby Włochów z turnieju.
Finał będzie trudny dla obu zespołów. Włochom będzie znacznie trudniej opanować drugą linię niż w meczu z Niemcami. Prawdopodobnie pozostanie im tylko przeszkadzanie Hiszpanom i oddanie im inicjatywy. To grozi znacznym ubytkiem sił, bo drużyna, która nie ma piłki, więcej biega. Już w pierwszym meczu między tymi zespołami Włosi opadli z sił w końcówce. Hiszpanie też mają dylemat. Może się powtórzyć sytuacja z meczu z Portugalią, w którym ich gra została zablokowana przez silniejszego fizycznie rywala. Zagrać z napastnikiem, czy wprowadzić dodatkowego pomocnika? Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć Vicente del Bosque. Warto pamiętać, że Hiszpanie stracili do tej pory w całym turnieju tylko jedną bramkę. I strzelili ją właśnie Włosi. Jak będzie w Kijowie?