O wejściu na lekkoatletyczną bieżnię i odważnym biegu z Duchem Świętym opowiada ojciec Stanisław Jarosz, proboszcz parafii św. Ludwika we Włodawie.
Mały Gość: Pamięta Ojciec własne bierzmowanie?
O. Stanisław Jarosz: – Bardzo dobrze pamiętam, bo byłem wtedy już stary (śmiech). Miałem 19 lat. I byłem po maturze. Tak się złożyło, że jako 14-letni chłopak wyruszyłem z domu do niższego seminarium duchownego w Częstochowie. A tam wszyscy byli pewni, że byłem już bierzmowany. A nie byłem. Później wstąpiłem do nowicjatu u paulinów. I wtedy miałem takie wyjątkowe bierzmowanie – w habicie, w prywatnej kaplicy biskupa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.